sobota, 24 września 2022

CHCESZ MÓJ MAKARON?

 


Fenomenem jest miłość do dziecka.

Rodzi się sama bez względu na to czy jesteśmy na to gotowi. Napada na człowieka, zawłaszcza, rośnie i ….. nie umiera nigdy.

Zostałam sobie z tą całą miłością do Oli, jak wariatka i co mam z nią zrobić?

Od dawna zastanawiam się, czy ona jest jej jeszcze potrzebna?

A miłość rośnie i rośnie...... i rośnie, jak makaron wrzucony do garnka.

Za życia Oli, ten makaron pięknie się dzieliło. Codziennie świeża porcja na talerzyk, pięć razy dziennie – racjonalnie, a po ciemku i po cichu, jeszcze pełne wiadereczko.

A teraz co?

Co ja mam zrobić z tym „makaronem” ?

Nie wiem, czy we wszechświecie już go nie potrzebują, czy ja nie potrafię dorzucić tak daleko. Tak czy siak, mam ogromny nadmiar tych "klusek", którymi codziennie karmię bezdomne zwierzęta, ale one nie potrzebują tak dużo.

Co mam zrobić?

Złamałam zasadę, że nie celebruję rocznic, świąt i okoliczności.

Poszłam na cmentarz szukając odpowiedzi.

I co?

I nic! Zimny grób, symboliczne miejsce dla ludzi.

Oli tam nie ma.

Od rana piękny film w mojej głowie, wzrusza, ale nie jest amatorem makaronu....

Czuję, że odpowiedź jest na wyciągnięcie ręki, ale nie wiem.

W głowie słyszę słowa  Oli: „kombinuj Agata!”

Serio? Ja to już chyba przekombinowałam.

Macierzyństwa na cmentarzu nikt nie uczy.

Dał wszechświat dziecko?

Dał

Dał miłość do niego?

Dał

Zabrał dziecko?

Zabrał....

A miłość?

Nie zabrał!

A skoro zostawił to po co?

Może ktoś wie co się z tym teraz robi????

Zapraszam do rozmowy

grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161