sobota, 18 lutego 2023

"CUD NIEPAMIĘCI"

 


Dosyć długo odpychałam od siebie ten temat.
Nie miałam odwagi spojrzeć w oczy temu, co przyszło. Najpierw myślałam, że to chwilowe, później, że niemożliwe. Niemożliwe ustąpiło miejsca kolejnemu poczuciu winy. Co ze mną jest nie tak? Jak mogę pozwolić na coś takiego?
Zgubiłam?
Puściłam?
Przegapiłam?
Pilnowałam za mało albo może źle?
Jak to możliwe, że zapominam?
Pozwalając wypalić się żałobie, nie wzięłam pod uwagę, że ten ogień wypali wszystko, nie tylko ból.
Zapominam, a tego od początku bałam się najbardziej....
Coraz mniej we mnie żywych obrazów a na dodatek zdjęcia mi się skończyły.
Wiecie, jak to jest, zobaczyć każde zdjęcie sto razy, znać go na pamięć ze świadomością, że już żadnego nowego nie będzie? Ze strzępów wspomnień wyżebranych od przyjaciół Oli widzę czasami nowy uśmiech, nowy grymas, „nową” sytuację, ale to nie jest już moja historia. Oni się zmieniają, dorośleją, mężnieją, a ona ciągle uśmiecha się, głaszcząc owieczkę. Niczego więcej nie będzie, a to, co zostało oddala się z każdym dniem. W mojej głowie pojawiają się już tylko obrazy wywołane konkretną sytuacją, najczęściej zapachem albo muzyką. Nie bolą i to dziwi mnie najbardziej. Próbowałam szukać podobnej energii wśród „wirtualnych” ludzi w sieci. Obserwując Instagram, niejednokrotnie pomyślałam: O taka by była! Tak chciałaby żyć! To robiłaby teraz, ale to wszystko jak bajki dla Agaty, do których się uśmiecham. Zdarza się, że na ulicy zwrócę uwagę na głośny dziewczęcy śmiech, na długie jasne włosy odgarniane w charakterystyczny sposób, ale to też nie boli. Spokój we mnie spowodowany życiem tylko w chwili obecnej, zupełnie nie wpisuje się w to, jak byłam wychowana, w co wierzyłam, co dotychczas było dla mnie ważne. Po raz kolejny czuję się wyalienowana. Nie pasuję już nigdzie ani do świata, któremu dzieci nie umierają, bo „dzieci przecież nie umierają” ani do świata, w którym dzieci odeszły. Dziwne uczucie, ale zawsze w takiej chwili wyobrażam sobie drogę pod górę, pod którą każdy idzie swoją ścieżką i we własnym tempie. Czy to oznacza, że nie spotkamy się na szczycie albo że mówimy w różnych językach? Chyba nie, myślę, że każdy z nas ma coś innego do przeżycia, inną lekcję do odrobienia i inną metodę na zdobycie góry wybrał. Każdy mierzy się z tym doświadczeniem w jedyny i niepowtarzalny sposób a ludzie obok to lustro, kompas albo inspiracja. Jedno wiem z całą pewnością, żałoba jest jak życie, nie jest stała ani pewna i nie za bardzo wpisuje się w określone „szkiełkiem” reguły.
Czy ja przez nieuwagę „zgubiłam balonik” czy przez uwagę nadmierną pozwoliłam mu się oddalić?
Nie znam odpowiedzi na to pytanie, ale wiem, że życie Oli we mnie bardzo się zmieniło.
Zapraszam do rozmowy


grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161