sobota, 25 listopada 2023

BUTY

 



Śniły mi się Twoje buty obok moich”

Wojciech Kuczok


Cztery lata temu włożyłaś buty leżące obok moich i wyszłaś.
Zabrałaś psa, plecak i torbę z Ikei rzucając krótkie: „do jutra”
Stałam w drzwiach, patrząc na merdający ogon Zorana i Twój koński ogon kołyszący się w tym samym rytmie.
Twoje plecy i moje najlepsze intencje, żeby spełniły się wszystkie Twoje marzenia.
Nowa droga, nowy rozdział, nowe plany i moje spełnienie życiowej obietnicy wszystkich obietnic.
Do jutra!
Nigdy wcześniej nie pomyślałam, że jutro nie każdemu jest dane i że moje buty już nigdy nie będą miały najlepszego na świecie towarzystwa.
Mam całkiem nową podłogę w zupełnie nowym miejscu. Mam nowe buty obok, których przez cztery lata przystawały inne. Jedne na chwilkę inne na dłużej, ale żadne nie pasują do tego miejsca. Żadne do mnie nie pasują. Były piękne i były mądre, bywały nikczemne i durne, ale żadnym nie potrafiłam pozwolić stanąć obok na dłużej. Dzisiaj już nawet nie próbuję, moje buty lubią osobność. One chyba ciągle czekają na to „jutro, które nie przyszło” Nie rozumieją, że nie nadejdzie. Głupie jak buty, trudno się dziwić. Przez wiele miesięcy układałam je na nowo. Raz w prawo, raz w lewo, przodem na południe i bokiem na północ. Zmieniam klapki na kalosze, kupuję drogie kozaki i tanie trampki a one jakby się uparły i nie pasują do rzeczywistości. Wybierają zawsze najtrudniejszą drogę i nie chcą chodzić na skróty. W sytuacjach oficjalnych, banalnych i o niczym - uciekają, zabierając mnie niepytaną o zdanie. Ostatnio myślę sobie, że może to one wiedzą więcej? Może wcale nie są aż takie głupie? Trudno oprzeć się pokusie poddania się temu, dokąd mnie zaprowadzą. Za dużo już siły straciłam na daremnych próbach postawienia ich w miejscu, które wydawało mi się właściwe.
Dzisiaj już wiem, że to nie ma sensu, dlatego pozwolę się im prowadzić. Podobne przyciąga podobne, one miały najlepszych towarzyszy na półce, więc może ta ich energia znajdzie „jutro”, które nie przyszło?
Pójdziemy razem po śladach, które zostawiły najpiękniej zniszczone glany na świecie.
Zaprowadź nas Wojtuś do miejsca, w którym znowu moje buty spokojnie staną obok.
Jak co roku z 25 listopada na 26 listopada najdłuższa noc przede mną.

Czwarta taka noc po końcu świata.

Żyję, odnajduję spokój, buduję świat od nowa. Dużo się dowiedziałam o sobie, sporo potrafię, Jestem już w zupełnie innym miejscu. Potrafię się uśmiechać, znajduję odwagę na robienie planów. Powolutku wracają marzenia i tylko te buty w żaden sposób nie chcą pójść w inną stronę...

Dbajcie o towarzystwo Waszych butów, bo nie wiadomo kiedy wyjdą po raz ostatni.

sobota, 11 listopada 2023

LISTOPADZICA

Gdyby mi ktoś powiedział:
-Idź do parku
i siedź tam dwa lata,
a po dwóch latach
Ona przyjdzie na spacer z psem,
ale będziesz ją widział tylko przez minutkę...
To pobiegłbym do tego parku
i czekał dwa lata!”

                                                     J.Borszewicz

Ja czekałabym o wiele dłużej, ale nie ma takiego parku ani takiej ławeczki.
Więc nie czekam, tylko tęsknię sobie listopadowo szczególnie.
Ze złotej jesieni niewiele już zostało.
Nie zachorowałam na grypę, nawet się nie przeziębiłam, tylko listopadzica mnie dopadła i nie odpuszcza.
Listopadzica to choroba większości tych, którzy borykając się z żałobą, usiłują odbudować życie. Nawet wtedy, gdy na co dzień jakoś już jest, to listopad wylęga patogeny w ciemnościach a choroba wywołana wirusem łapie za gardło. Główne jej objawy to nadmierne łzawienie oczu, szybszy oddech, bezsenność i coraz większa niechęć do życia i kontaktów z innymi ludźmi. Brak siły i całkowity spadek formy. Bezsens każdego działania i życie jak „granie na przetrwanie|” a w głowie coraz częściej pytanie: „Po co?”
Coraz trudniej przychodzi mi przekonywanie samej siebie, do wszystkiego tego, w co wierzę.
Siła, której zawsze jestem pewna, znika z każdym dniem, czyniąc mnie coraz większym nieogarem, a wszystkie plany odlatują w kosmos.
Listopadzica z całym spektrum objawów.
Czuję, jak z każdym dniem narasta atmosfera ponownego końca świata i zaczynam się bać.
Dlaczego to teraz tak uderza?
Cztery lata wypracowywania spokoju tak łatwo zburzyć w listopadzie?
Co zgubiłam po drodze?
Co zrobiłam źle?
Dlaczego to znowu tak boli?
Nie wiem.
Nie wiem i kropka.
Nie mam już potrzeby zastanawiania się nad każdą emocją i każdym stanem, którego doświadczam. Przyjmuję ze świadomością, że każdy przeminie. Teraz jeszcze lecę w dół, ale za chwilę ten kierunek się zmieni. Wszystko przemija.
Jak zamortyzować upadek głową o dno?
Wracam do wszystkich sposobów, które pomogły mi kiedyś wrócić do życia. Pomagają jedne bardziej, inne mniej. Wraca zdanie, które kiedyś wypowiedziałam wiele razy: Nieważne ile razy się przewrócisz, ważne ile razy wstaniesz. No to wstaję, a jak mi się nie chce, to siadam, a jak usiąść też mi się nie chce, to znowu patrzę przez okno....
Czytam, piszę, słucham bajek, gotuję kakao i zupę dyniową, tańczę, płaczę, krzyczę, medytuję i przepadam z psem w krzaczorach.
To wszystko już było....
Ile razy jeszcze wrócę na start w tej grze?
Ile razy listopad przyjdzie po cichu i razem ze złotem liści odbierze moją chęć do życia?
Może ktoś odkrył już szczepionkę na listopadzicę?

A Wy jak sobie radzicie?
Zapraszam do rozmowy grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161