Bardzo
dawno temu, będąc jeszcze w szkole średniej, usłyszałam od
nauczyciela polskiego, że odpowiedzi na wszystkie życiowe pytania
należy szukać w Biblii. Dlaczego akurat to zdanie tak bardzo
zapadło mi w pamięć? Nie wiem. Nigdy nie byłam ani przesadnie
wierząca, ani tym bardziej praktykująca. Chrześcijaństwo
„dostałam” w prezencie od przodków, ale wtedy z moją wiarą
nie miało ono wiele wspólnego. Przekazywany z pokolenia na
pokolenia obraz biblijnego Stwórcy nie zachęcał. Wszystko oparte
na winie i karze, na poświęceniu, umęczeniu i cierpieniu, za które
może gdzieś, kiedyś, po śmierci czekać będzie jakaś nagroda.
Nie było to przekonujące a w miarę upływu lat i zbierania
trudnych życiowych doświadczeń rodził się we mnie coraz większy
bunt na tak przedstawiony porządek świata. Biblii nie czytałam
skutecznie zniechęcona przez nadgorliwego polonistę. Wiedziałam
tyle, ile mi podano i w sposób jakim posługiwano się od wieków.
Gdybym wtedy miała odpowiedzieć na pytanie o wiarę, to uczciwie
powiedziałabym: nie twierdzę, że Boga nie ma, ale mnie to on raczej omija. Przez wiele lat nie wchodziliśmy sobie w drogę,
bluźnić w swojej obecności nie pozwoliłam, ale ze stadem było mi
coraz mniej po drodze. W dniu śmierci Oli runęło wszystko, w tym
również moja ówczesna szansa na jakąkolwiek relację z Bogiem.
Nie mógł istnieć, bo gdyby istniał to...wiadomo. Jeżeli
istnieje, to musi być starym, wrednym gnomem, którego bawi
rozgrywanie ludzi na szachownicy życia. Ludzie nade mną prześcigali
się w porównaniach do Matki Boskiej i rzekomego wybrania mnie przez
Boga w sposób szczególny. Nie ukrywam, że taka retoryka
doprowadzała mnie do szału. Piękne upodobania musi mieć ten ich
Pan Bóg, jeżeli polegają one na tym, czego doświadczałam. Nie
czułam się wybrana, czułam się przeklęta. Rozumiejąc Biblię
dosłownie w oparciu o często nieudolne tłumaczenia ludzie mówili,
pod moim adresem różne bzdury. Bóg tak chciał, być może w ten
sposób Bóg ochronił Olę przed czymś złym, być może to jednak
kara za grzechy twoje albo twoich przodków? Który z rodziców w
żałobie nie doświadczył takiego zachowania ze strony ludzi
podobnych do przyjaciół Hioba? Po chwili trwania
w ciszy każdy czuł się zobowiązany do oceny i wyrażenia swojego
zdania. Na koniec odchodzili do swoich spraw, do kolejnych sensacji a
ja zaczęłam oczekiwać od życia. Gdzie do diabła jest moja
obiecana nagroda za cierpienie? Czy za odpokutowanie na dnie
żałobnego piekła nie powinnam dostać równie dużo dobrego dla
wyrównania rachunków?
Nic
spektakularnego się nie wydarzyło, życie płynęło, przynosząc
kolejne straty i rozczarowania. Ogromnej nagrody życie nie
przynosiło. Dzisiaj wydaje mi się że jak człowieka życie doświadcza za
mocno, to przychodzi taki moment, że szukamy odrobiny radości we
wszystkim. Tak właśnie było ze mną, każdy wschód słońca,
każdy kwiatek, ptaszek, zapach ciasta, dobra kawa i ciągła
ciekawość tego „co za górką” Zbierałam te nawet
najdrobniejsze „szkiełka”, z obawy o to, że jeżeli nie znajdę
powodów do radości to zgorzknieję i sama siebie zadręczę, a dla
ludzi zrobię się nieznośna. Początkowo nie docierało do mnie, że
te małe odłamki szkła układają się w witraż mojego nowego
życia. Każdy jego element to wynik poszukiwań drogi do spokoju i
sensu. Każde to kolorowe szkiełko złożyło się na moją
wyczekiwaną „spektakularną” nagrodę od losu, życia,
wszechświata, siły wyższej (nazwij, jak chcesz), dla mnie od Boga.
Dzisiaj studiuję Słowo Boże pod okiem ludzi, którzy pokazują
odpowiednie narzędzia do jego zrozumienia i którzy poświęcili
życie, żeby to właściwe zrozumienie osiągnąć. Mnie do takiego
poznania pewnie życia zabraknie, ale nie szkodzi. Wiem
najważniejsze, Biblia jest o budowaniu relacji z Bogiem, o Bogu,
który jest dobry i jest zawsze. Dostrzegając swoją siłę,
zrozumiałam, że ona nie wzięła się znikąd, że ta siła we mnie świadczy o tym, że Bóg człowieka nigdy nie zostawia, że wyprowadza
z najtrudniejszych życiowych zakrętów, jeżeli tylko odrobinę
uchylimy drzwi i przyjmiemy to, co przychodzi, a nie to, co uważamy,
że przyjść powinno. Codziennie od nowa i codziennie ze zdumieniem
czytam, myśląc: „A to o to chodziło?” tyle lat nie wiedziałam.
Bóg nie handluje obietnicami, nie sprzedaje łask na targu za trzy
zdowaśki. To nie jest coś za coś, to jest zaproszenie do wspólnej
drogi, która dzięki Jego obecności jest prosta. Dzisiaj na
stwierdzenie Bóg tak chciał”
mam
w głowie pytanie: skąd wiesz? Zapytałeś?
Pokaż mi, gdzie to jest napisane? Poszukamy razem, przysiądziemy
przetłumaczymy, zrozumiemy kontekst, skupimy uwagę na tym co
istotne zapytamy innych a później to już płynie samo. Miał rację mój upiorny
nauczyciel od polskiego, Biblia przynosi odpowiedzi.
Jeszcze bardzo nieudolnie, niepewnie, z obawą żeby nie uleciało, wchodzę w tę relację i mam nadzieję, że za tą górką …..
Gdyby mi ktoś powiedział jeszcze pół roku temu, że dojdę do takiego miejsca, to bym nie uwierzyła.
