sobota, 30 maja 2020

JAK W MASZYNCE DO MIELENIA MIĘSA

Patrząc kiedyś, na obraz znajomego artysty, pomyślałam, że czasami los, wrzuca człowieka w otchłań, która zmieni go nieodwracalnie. Podobnie, jak maszynka do mielenia mięsa, zmienia kawałek szynki.

Dam radę, dam radę, dam radę!” zawsze, w każdych okolicznościach w myśl zasady: „Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cud poczekaj do jutra.....”
Silna, otwarta na świat i ludzi „twarda” baba, kobieta, matka, Agata
Dam radę!
Dam radę!
Dam radę!

Wierzyłam, że tak jest, przekonana, że tak trzeba....

Razem ze śmiercią Oli bezpowrotnie odeszła „tamta” Agata. Tej zupełnie innej,nowej wersji siebie, muszę się dopiero nauczyć.

Wielu mówi, daj sobie czas, to minie....
Świat krzyczy: „Przepracuj to, przepracuj ból, przepracuj przeszłość ! „
Ale co to właściwie znaczy?
Pójdę na terapię, wezmę leki, a jacyś obcy ludzie „na siłę” będą usiłowali utrzymać moją „normalność”. Będą tłuc do głowy, że żałoba ma etapy, że trzeba przez nie przejść, że czas łagodzi ból, są leki, grupy wsparcia …. Tylko po co?

To wszystko ma sens, pod warunkiem, że się w to wierzy, a ja nie wierzę. Nie jesteśmy wyprodukowani w fabryce śrubek. Nie działamy wg zracjonalizowanych, ustalonych schematów. Na poziomie uczuć każdy przeżywa inaczej, każdy inaczej poradzi sobie ze stratą. Wydaje mi się, ze nie możemy udawać, że łykając różowe tabletki na szczęście, zostaniemy tacy, jakimi byliśmy przed stratą. To tak jakby osobie, która w wyniku wypadku straciła dłoń, kazać nadal żyć tak samo. Po przeżyciu traumy jesteśmy inni i ten fakt należy zaakceptować. Więc z pokorą przyjmuję to co los dla mnie przygotował i przyglądam się sobie, codziennie od nowa.
Wprawdzie skostniałam, patrzę na rozpędzony świat „przez szybę”, coraz bardziej nieufna zamykam się w sobie i niewiele już potrzebuję, ale....
W tej ciszy widzę siebie - zupełnie inną siebie.
Nie pędzę już za niczym, bo po co?
Mam czas, którego nigdy nie miałam i mogę z właściwą uwagą przyjrzeć się światu.
Szkoda mi już własnego życia na bylejakość, pośpiech i pogoń za tym co zupełnie nieistotne.
Wprawdzie jestem bardziej bezsilna, często bezradna i codzienne życie zaczyna mnie „przerastać”, ale po co mi ta „przebojowość?
Nie uznaję już dzisiaj kompromisów, nie wybiorę mniejszego zła, bo nie ma takiego pojęcia, jest dobro, albo jest zło, nie ma trochę....
Bardzo mocno „czuję” cudzy ból, widzę niesprawiedliwość i krzywdę słabszych. Nie ma we mnie na to zgody, w imię żadnych wyższych celów.
Pani Trauma otwiera „trzecie oko” .
Wiem, że już przeżyłam najgorszą rzecz w życiu i nic gorszego już mnie nie spotka, więc nie muszę już się bać i nie boję się już niczego. To pozwala mi otwarcie przeciwstawiać się głupocie, brakowi tolerancji, niesprawiedliwości.
Paradoksalnie w ciszy słyszę więcej, więcej widzę, a myśli w mojej głowie stają się jaśniejsze, lepsze, mądrzejsze.
Pochylając się nad tym z właściwą uwagą, po raz kolejny dochodzę do wniosku, że jeżeli nasz strumień życia płynie swoją drogą, to nie należy mu się przeciwstawiać, bo tylko zaakceptowanie tego faktu pozwoli nam pozostać sobą, a że to nasze „ja” zmieni się, czasami wychodząc poza ustalone ramy społeczne, to nie ma żadnego znaczenia. Tak stajemy się wolni.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.