Patrząc kiedyś, na obraz znajomego artysty, pomyślałam, że czasami los, wrzuca człowieka w otchłań, która zmieni go nieodwracalnie. Podobnie, jak maszynka do mielenia mięsa, zmienia kawałek szynki.
„Dam
radę, dam radę, dam radę!” zawsze, w każdych okolicznościach w
myśl zasady: „Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cud
poczekaj do jutra.....”
Silna, otwarta na świat i ludzi
„twarda” baba, kobieta, matka, Agata
Dam radę!
Dam
radę!
Dam radę!
Wierzyłam,
że tak jest, przekonana, że tak trzeba....
Razem ze śmiercią Oli bezpowrotnie odeszła „tamta” Agata. Tej zupełnie innej,nowej wersji siebie, muszę się dopiero nauczyć.
Wielu
mówi, daj sobie czas, to minie....
Świat krzyczy: „Przepracuj
to, przepracuj ból, przepracuj przeszłość ! „
Ale co to
właściwie znaczy?
Pójdę na terapię, wezmę leki, a jacyś
obcy ludzie „na siłę” będą usiłowali utrzymać moją
„normalność”. Będą tłuc do głowy, że żałoba ma etapy, że
trzeba przez nie przejść, że czas łagodzi ból, są leki, grupy
wsparcia …. Tylko po co?
To
wszystko ma sens, pod warunkiem, że się w to wierzy, a ja nie
wierzę. Nie jesteśmy wyprodukowani w fabryce śrubek. Nie działamy
wg zracjonalizowanych, ustalonych schematów. Na poziomie uczuć
każdy przeżywa inaczej, każdy inaczej poradzi sobie ze stratą.
Wydaje mi się, ze nie możemy udawać, że łykając różowe
tabletki na szczęście, zostaniemy tacy, jakimi byliśmy przed
stratą. To tak jakby osobie, która w wyniku wypadku straciła dłoń,
kazać nadal żyć tak samo. Po przeżyciu traumy jesteśmy inni i
ten fakt należy zaakceptować. Więc z pokorą przyjmuję to co los
dla mnie przygotował i przyglądam się sobie, codziennie od
nowa.
Wprawdzie skostniałam, patrzę na rozpędzony świat „przez
szybę”, coraz bardziej nieufna zamykam się w sobie i niewiele już
potrzebuję, ale....
W tej ciszy widzę siebie - zupełnie inną
siebie.
Nie pędzę już za niczym, bo po co?
Mam czas, którego
nigdy nie miałam i mogę z właściwą uwagą przyjrzeć się
światu.
Szkoda mi już własnego życia na bylejakość, pośpiech
i pogoń za tym co zupełnie nieistotne.
Wprawdzie jestem bardziej
bezsilna, często bezradna i codzienne życie zaczyna mnie
„przerastać”, ale po co mi ta „przebojowość?
Nie uznaję
już dzisiaj kompromisów, nie wybiorę mniejszego zła, bo nie ma
takiego pojęcia, jest dobro, albo jest zło, nie ma
trochę....
Bardzo mocno „czuję” cudzy ból, widzę
niesprawiedliwość i krzywdę słabszych. Nie ma we mnie na to
zgody, w imię żadnych wyższych celów.
Pani Trauma otwiera
„trzecie oko” .
Wiem, że już przeżyłam najgorszą rzecz w
życiu i nic gorszego już mnie nie spotka, więc nie muszę już się
bać i nie boję się już niczego. To pozwala mi otwarcie
przeciwstawiać się głupocie, brakowi tolerancji,
niesprawiedliwości.
Paradoksalnie w ciszy słyszę więcej,
więcej widzę, a myśli w mojej głowie stają się jaśniejsze,
lepsze, mądrzejsze.
Pochylając się nad tym z właściwą uwagą,
po raz kolejny dochodzę do wniosku, że jeżeli nasz strumień życia
płynie swoją drogą, to nie należy mu się przeciwstawiać, bo
tylko zaakceptowanie tego faktu pozwoli nam pozostać sobą, a że to
nasze „ja” zmieni się, czasami wychodząc poza ustalone ramy
społeczne, to nie ma żadnego znaczenia. Tak stajemy się wolni.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.