Spadaj!!!!
Nie przysiadaj tu, nawet na chwilę!
Mój dom to nie ring do walki z Tobą.
Spadaj!!!!
Nie wytrzeszczaj na mnie tych swoich wielkich oczu, nie pokazuj zębów, nie wyciągaj swoich macek w moją stronę. Nie oddam Ci kolejnego puzzla tak łatwo, już nie oddam!
Jest środa - w niedzielę minie osiem najdłuższych i najcięższych miesięcy w moim życiu.
Czas w żałobie powinno mierzyć się zupełnie inną miarą.
Pani Trauma, jak co miesiąc, już przysyła Hydrę, żeby ta zajęła stosowną, z góry ustaloną pozycję.
A ja się nie dam!
Z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień coraz mniej się boję.
Z każdym dniem, z każdym nowym doświadczeniem i krokiem postawionym na „nowej drodze życia” - co za paradoks! Jestem silniejsza.
„Mam te moc!” - jak śpiewają moje małe przyjaciółki. mam ją w sobie i dzięki ludziom, którzy jak ptaki przylatują do mojego świata.
Bardzo różne ptaki, często takie same jak ja, czarne kruki i wrony na zewnątrz, a tak bardzo kolorowe i wrażliwe wewnątrz. Poranione tak samo i tak samo jak ja, dzielące się emocjami niczym okruchami sypniętymi na parapet. To ptaki, które nawet nic nie mówiąc, rozumieją i czują najwięcej.
Są też całkiem inne ptaki, piękne, kolorowe, czasami egzotyczne, takie których śpiew przywraca do życia, nawet w najgorszych momentach, przylatują, szczerze mówiąc: nie czuję tego co ty, nie rozumiem, bo nie przeżyłem, ale ci pośpiewam, może poczujesz się lepiej.
Są też kwoki, takie barwne, ciepłe, które na co dzień „ogarniają” rzeczywistość zadając najprostsze pytania: „Jadłaś, spałaś, jak się czujesz?” Chowają pod swoje skrzydła, jak trzeba i po prostu są, ogrzewając i chowając przed złem.
Przylatują też orły, piękne dostojne i silne – te potrafią dokonać cudów i w najcięższym nawet momencie, jak znowu nie mam siły wstać, dosłownie wyrywają z „objęć” Hydry i przywracają właściwy porządek rzeczy w mojej głowie. Potrafią spowodować, że to ja podnoszę głowę, a wtedy Hydra to już tylko hydra.
Ona się boi, wcale nie jest aż taka mocna.
Jest wredna, podstępna i gra nie fair, ale w otwartej walce jest zwykłym tchórzem.
Nie ma racji bytu, wśród ptaków, które trzymają się razem, a nawet jeżeli się pojawia, to każde starcie z nią jest do wygrania.
Po śmierci Oli, słowo które przestało dla mnie mieć znaczenie to była: wdzięczność. Za co miałam być wdzięczna, po takim doświadczeniu? Nie umiałam sobie tego nawet wyobrazić. Na szczęście, życie tocząc się dalej, pisze swoje scenariusze i nie zawsze najgorsze. Ja spotkałam tu na ziemi tylu ludzi, dobrych, wspaniałych ludzi, którzy nawet gdy są w moim życiu tylko wirtualnie, to nie oddali mnie hydrze i nie oddają nadal.
Takiej wdzięczności nie czułam nigdy dotąd. I za to wszystko bardzo wam dzisiaj dziękuję. Za waszą obecność, szczerość i dobre intencje, za to wszystko jestem bardzo wdzięczna wszystkim i każdemu z osobna.
Czuję wdzięczność też za to, że dzisiaj już odważniej umiem powiedzieć: Spadaj!
Ja 26 pójdę na spotkanie z moim dzieckiem, a Ty nie jesteś tam zaproszona.
I powiem Ci, lepiej z nami nie zadzieraj! Lepiej nie zadzieraj!
Ja wypowiadam Ci wojnę, którą zamierzam wygrać.
Wygram, a potem zostanę takim ptakiem, który nie pozwoli upaść innej zranionej mamie, tacie, człowiekowi ….. Razem urwiemy Ci każdą głowę.
Dziękuję wam wszystkim, za wszystko
Jak zawsze zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161/?epa=SEARCH_BOX

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.