wtorek, 26 lipca 2022

TEMIDA - czyli cisza przed burzą



To nie jest amerykański film, to nawet nie jest polski serial kryminalny, to jest polska rzeczywistość.

Śledztwo w sprawie śmierci Oli, po prawie trzech latach dobiegło końca. Sporządzono akt oskarżenia, ruszył proces.
Od samego początku nie wierzę nikomu, nikt nie wie o moim dziecku więcej niż ja. Nikt nie powie mi niczego, czego bym nie wiedziała. Karuzela pomysłów, wersji zdarzeń, bzdur wyssanych z palca trwała przez wiele miesięcy. Ciekawość, szukanie taniej sensacji, plotki, pomówienia i bezduszność ze strony służb na wszystkich szczeblach wymiaru sprawiedliwości a w tle.... Umarła Ola i ja walczę z Hydrą o przeżycie. Od przesłuchania do przesłuchania, od: „Zabezpieczy pani pieska” do:"Proszę przyjechać, posprzątać mieszkanie, bo zarządca domaga się zwrotu kluczy. Ale ja.... ale ja nie mogę, przecież ono jest zaplombowane przez prokuraturę” Policja taka,śmaka, owaka przejmuje śledztwo i wszystko zaczyna się od nowa. … ale wie pani, ja na urlop idę... I tak przez prawie trzy lata. A ja wiem od samego początku, idę, pokazuję palcem, przedstawiam dowody i z każdym dniem coraz bardziej nie chcę w tym uczestniczyć. Mogłabym iść z systemem na wojnę, dowodów i faktów na to, jak bardzo skompromitowany jest wymiar sprawiedliwości przez  ludzi, którzy tam pracują, mam tyle, że na opowiadanie o tym zabrakłoby mi życia. Tylko po co?
Co to jest sprawiedliwość?
Czy to jest równoznaczne z wymierzeniem kary?
Czy jest kara, która może zadośćuczynić śmierci dziecka?
Czy może zapaść wyrok, który przywróci mój spokój?
Czy człowiek, który jest oskarżony, to na pewno jest człowiek, który powinien być sądzony?
Czy wyrok, który zapadnie uchroni kogokolwiek przed taką samą śmiercią?
Nie!
Nie ma takiego wyroku ani takiego sędziego. Żeby zamknąć przeszłość i móc żyć dalej ja potrzebuję wybaczyć. Nie dlatego, że człowiek, który usiądzie na ławie oskarżonych, na to wybaczenie zasługuje, tylko dlatego, że ja zasłużyłam na spokój. Nie chcę czuć nienawiści, nie chcę zemsty, chociaż mnie samej dzisiaj to wydaje się abstrakcyjne, ale tak czuję. Odpowiadam tylko za swoje życie i wszystko, co zrobię, wpłynie już tylko na moje losy. Nienawiść i chęć zemsty wykańcza tego, kto nienawidzi. Co miałabym zrobić z jego przyznaniem się do winy albo chęcią przeproszenia?
Co ja miałabym z tym zrobić? Nie chcę patrzeć w jego oczy, nie chcę sobie wyobrażać, nie chcę, żeby ta cała lawina znowu na mnie spadła. Nie mam już na to siły i za dużo mnie to wszystko kosztowało. Od miesiąca zastanawiam się, czy wziąć udział w tej rozprawie, czy dam radę a dzisiaj? Dostaję zawiadomienie, że nie mam wyboru mam się stawić i kropka.
I trzęsę się jak galareta i jest mi zimno tak, jak wtedy na tej przeklętej ulicy i znowu jest wtorek 26 i ja jestem zupełnie sama i nie wiem gdzie podziała się moja siła.
Co ze mną jest nie tak?
Czy to się kiedyś skończy?

Bardzo potrzebuję waszych dobrych intencji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.