niedziela, 14 kwietnia 2024

BĘDZIE LEPIEJ


 

Będzie lepiej.
Wyjdziesz z tego.
Z pewnością będzie lepiej.
Czas leczy... to akurat największa bzdura czas sam niczego nie „leczy”.
Żałoba to nie choroba, tego się nie leczy, to się przeżywa.
Musi być lepiej.
„Będzie lepiej” mam w sobie od dnia, w którym wybrałam życie.
Uwierzyłam samej sobie, ale....
Wiara jest niewytłumaczalna, nieracjonalna i nie dla wszystkich.
Pokaż mi!
Agata, pokaż mi, jak to jest lepiej!
I co ja mam zrobić z takim „sprawdzam”?
Po drugiej stronie mama, która już, teraz, natychmiast potrzebuje „dowodów” na lepiej.
Chodzę z tym od wielu dni i nie wiem. Najzwyczajniej po ludzku nie wiem.
Jak z wieloletniej drogi, pierdyliarda upadków i nadziei, chwil bardzo trudnych i zwyczajnych mam sklecić dowód na istnienie „lepiej”.
Jeżeli moja uczciwie opowiadana historia nie wystarcza, to może w moim życiu to „lepiej” wcale nie jest lepsze?
Sprawdzam każde pole.
Praca – nie uciekłam, racjonalnie wybrałam wariant pewny, stabilny, obiektywnie rzecz biorąc korzystny. Już po końcu świata osiągnęłam w zawodzie wszystko, co było możliwe, ale praca to konieczność, której nawet nie lubię a nie żadne „lepiej”.
Relacje – eksploracja i zachwyt samotnością dały mi możliwość odbudowania siebie, poznania, polubienia i ponownego zatęsknienia za światem. Próby budowania relacji różne, ale to lekcje. Odrobiłam każdą i to pozwoliło mi zbudować jasne granice, których już nigdy nie pozwolę nikomu przekroczyć. To ja wybieram, kogo wpuszczam do swojego świata i na jakich zasadach.
Czy to jest „lepiej” ? Nie sądzę, jednak ciągle nie potrafię zbudować normalnej relacji, z której mógłby urodzić się dobry związek. Kobieta po takich przejściach to bardzo łatwy obiekt do wykorzystania. Spragniony człowiek napije się z kałuży a na dodatek uważam, że nie mam prawa nikogo obarczać swoją traumą. Na tym polu też trudno dopatrzyć się „lepiej”.
Rozwój osobisty? Budowanie świata od nowa wymaga całkowitej zmiany myślenia w postrzeganiu świata, przewartościowania i nowej perspektywy. Tutaj jest inaczej, ale czy „lepiej”? Nie wiem, nie potrafię tego wartościować. Wymiernym efektem mojego „lepiej” w tej przestrzeni jest to, że coraz więcej osób nie rozumie tego, co mówię.
Co mam odpowiedzieć tej kobiecie?
Sobotni poranek, jadę pociągiem do Opola. Słońce przez szybę ogrzewa mi twarz, co uwielbiam, w słuchawkach delikatna muzyka, spokój i swobodny przepływ myśli, najlepsza przestrzeń do tego, żeby „usłyszeć”. Od wielu lat stając przodem do słońca, po drugiej stronie tego światła widzę Olę, to z Nią rozmawiam o wschodzie, jej „obecność” czuję, gdy robi mi się ciepło. Tym razem grzeje delikatnie, za oknem wiosna w najpiękniejszej odsłonie a ja.... Nie płaczę, nie złorzeczę, nie pytam: „dlaczego?” nie jestem smutna. Czuję spokój i wdzięczność, która z każdym mijanym kilometrem tej trasy jest coraz większa. Patrząc w to słońce, dziękuję, że żyję i że w tym życiu przez 19 lat byłam mamą najlepszego człowieka na świecie. Dziękuję za swoje macierzyństwo i za to, że nauczyłam się być „aniołkową mamą”. Dziękuję za miłość, która nie umiera i wobec której śmierć nie ma nic do powiedzenia. Dziękuję za to, kim dzisiaj jestem i za to jakich ludzi spotkałam na najtrudniejszym szlaku, który przeszłam. Dziękuję za nadzieję i wiarę, w to że za górką czeka na mnie coś dobrego i że ja po to dobre chcę iść, bez względu na wszystko. Dziękuję za smak prawdziwej tęsknoty, która nauczyła mnie wartości, a nie ceny. Dziękuję za siłę, którą mogę się dzielić a ona zawsze odrasta. Cała jestem dzisiaj tym „dziękuję” i to właśnie jest moje lepiej. Innego nie mam, więc jeżeli chcesz, to weź z tego tyle, ile potrzebujesz, albo zbuduj swoje, inne, niepowtarzalne, ale niech to będzie „lepiej” Z każdym dniem, miesiącem, rokiem. Tego życzę każdemu, kto mierzy się ze stratą, cokolwiek ona oznacza.

Jak wygląda Twoje „lepiej”?


Zapraszam do rozmowy grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161?locale=pl_PL

poniedziałek, 1 kwietnia 2024

Oddaj mi święta!

 



Po raz kolejny usiłuję ułożyć sobie w głowie pojęcie świąt po końcu świata. Brak sensu w potrawach, obrzędach, celebrowaniu. Strach przed tym, żeby usiąść przy wspólnym stole z kimkolwiek. Otwarte ramiona wielu osób, które nie boją się mojej traumy, przy wielu stołach krzesło, na którym mogłabym usiąść otoczona ciepłem, przyjaźnią, miłością. Kuszą zapachem potraw, śmiechem domowników, ciepłem. Wiele razy próbowałam podjeść i najczęściej na końcu uciekłam albo w najlepszym razie całą uwagę skupiałam na tym, żeby ponownie się nie rozsypać. Odwracałam wzrok od relacji, żeby uniknąć porównań i po raz kolejny nie wpaść w schemat: „dlaczego?”
Dlaczego nie możesz być obok?
Dlaczego ja?
Dlaczego mnie?
Dlaczego tak się dzieje?
Ucieczka jest bezpieczna, ale: „Przecież ty nie uciekasz Agata!”
Wraca głos Oli z najgłębszych wspomnień w mojej głowie i dotyka czegoś zupełnie nowego we mnie. Czegoś, czego z całą pewnością nie chciałam posiać, a co kiełkuje i rośnie zupełnie samo.
Może mój barszcz, żurek, choinka i pisanki już nigdy nie będą wybitne, bo brakuje im sensu, ale czy sens zawsze musi być ten sam? Czy to nie my tworzymy sens w naszym życiu? Czy musimy je porównywać? Czy dalsze życie zgodne z tym, co we mnie musi być jakoś wartościowane. Mam miłość do Oli, ale mam też miłość do świata, do ludzi ostatnio coraz więcej do siebie. Czy to nie jest wystarczająca przestrzeń do tego, żeby ustawić w swoim zupełnie innym, nowym domu, nowy stół i postawić na nim zupę ugotowaną z wdzięczności i odrobiny nadziei na przyszłość? Oli to niczego nie odbierze, nie ujmie, a mnie może dać szansę na dojście do bezpiecznej przystani, w której można się będzie ogrzać i w której przed żadnymi świętami nie trzeba już będzie uciekać. W bardzo zaskakującym miejscu wylądowałam na swojej drodze. Skazana przez samą siebie na „bezdomność”, bo dom bez Oli istnieć nie może, stoję dzisiaj wobec swojego nowego „ja chcę!”. Chcę ofiarować i otrzymać, chcę podwajać radość i dzielić smutek, chcę spokojnie zasypiać i budzić się z chęcią do dalszej drogi, chcę ulegać tradycji, zamiast wkręcać sobie w głowę, że nie jest mi ona potrzebna. Czy to moje „chcę” przetrwa, czy jest efektem impulsu, czy znowu zmieni swój kierunek, tego nie wiem, ale wiem jedno, jestem gotowa na dobrą, wartościową relację w swoim życiu i jeżeli los mi ją przyniesie, to przyjmę z wdzięcznością. Może przeznaczenie tym razem zechce oddać mi święta ?

Czy to już koniec żałoby czy jej kolejna odsłona?

Czy powinnam iść tą drogą czy zawrócić, żeby nadal pielęgnować spokój?

Bardzo dużo pytań bez odpowiedzi rodzi się w mojej głowie, a życie i tak samo dopisze ciąg dalszy.


Zapraszam do rozmowy grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161