Po
raz kolejny usiłuję ułożyć sobie w głowie pojęcie świąt po
końcu świata. Brak sensu w potrawach, obrzędach, celebrowaniu.
Strach przed tym, żeby usiąść przy wspólnym stole z kimkolwiek.
Otwarte ramiona wielu osób, które nie boją się mojej traumy,
przy wielu stołach krzesło, na którym mogłabym usiąść otoczona
ciepłem, przyjaźnią, miłością. Kuszą zapachem potraw, śmiechem
domowników, ciepłem. Wiele razy próbowałam podjeść i
najczęściej na końcu uciekłam albo w najlepszym razie całą
uwagę skupiałam na tym, żeby ponownie się nie rozsypać.
Odwracałam wzrok od relacji, żeby uniknąć porównań i po raz
kolejny nie wpaść w schemat: „dlaczego?”
Dlaczego nie możesz
być obok?
Dlaczego ja?
Dlaczego mnie?
Dlaczego tak się
dzieje?
Ucieczka jest bezpieczna, ale: „Przecież ty nie
uciekasz Agata!”
Wraca głos Oli z najgłębszych wspomnień w
mojej głowie i dotyka czegoś zupełnie nowego we mnie. Czegoś,
czego z całą pewnością nie chciałam posiać, a co kiełkuje i
rośnie zupełnie samo.
Może mój barszcz, żurek, choinka i
pisanki już nigdy nie będą wybitne, bo brakuje im sensu, ale czy
sens zawsze musi być ten sam? Czy to nie my tworzymy sens w naszym
życiu? Czy musimy je porównywać? Czy dalsze życie zgodne z tym,
co we mnie musi być jakoś wartościowane. Mam miłość do Oli, ale
mam też miłość do świata, do ludzi ostatnio coraz więcej do
siebie. Czy to nie jest wystarczająca przestrzeń do tego, żeby
ustawić w swoim zupełnie innym, nowym domu, nowy stół i postawić
na nim zupę ugotowaną z wdzięczności i odrobiny nadziei na
przyszłość? Oli to niczego nie odbierze, nie ujmie, a mnie może
dać szansę na dojście do bezpiecznej przystani, w której można
się będzie ogrzać i w której przed żadnymi świętami nie trzeba już będzie uciekać. W bardzo zaskakującym miejscu wylądowałam na swojej
drodze. Skazana przez samą siebie na „bezdomność”, bo dom bez
Oli istnieć nie może, stoję dzisiaj wobec swojego nowego „ja
chcę!”. Chcę ofiarować i otrzymać, chcę podwajać radość i
dzielić smutek, chcę spokojnie zasypiać i budzić się z chęcią
do dalszej drogi, chcę ulegać tradycji, zamiast wkręcać sobie w
głowę, że nie jest mi ona potrzebna. Czy to moje „chcę”
przetrwa, czy jest efektem impulsu, czy znowu zmieni swój kierunek,
tego nie wiem, ale wiem jedno, jestem gotowa na dobrą, wartościową
relację w swoim życiu i jeżeli los mi ją przyniesie, to przyjmę
z wdzięcznością. Może przeznaczenie tym razem zechce oddać mi
święta ?
Czy to już koniec żałoby czy jej kolejna odsłona?
Czy powinnam iść tą drogą czy zawrócić, żeby nadal pielęgnować spokój?
Bardzo dużo pytań bez odpowiedzi rodzi się w mojej głowie, a życie i tak samo dopisze ciąg dalszy.
Zapraszam do rozmowy grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.