wtorek, 2 czerwca 2020

PATOLOGIA



Patologiczna żałoba.....

Czytam i nie rozumiem.

Czy naprawdę wszystko musimy zracjonalizować, opisać, rozłożyć na czynniki pierwsze i zaszufladkować?

Nie jestem zepsutym odkurzaczem, który można naprawić, wg schematu w pięciu etapach.

Poznając swoją nową ścieżkę w życiu, od śmierci Oli, przeczytałam bardzo dużo na temat straty. W większości jednak, trafiałam na takie kwiatki:

„Cztery etapy żałoby”

„ Żałoba ma pięć etapów”

„Czas trwania żałoby”

„Etapy rozpaczy”

Zastanawiam się czemu służą takie wywody? Mają pomóc w rozumieniu? Być może, tylko komu?Osoba doświadczająca straty wie, że żałoby się nie rozumie, tu nie ma nic do rozumienia, to jest przeżycie, a przeżycia, jak sama nazwa wskazuje się PRZE-ŻY-WA.

Każdy inaczej, bo każdy jest inny.

Jeden potrzebuje samotności, drugi potrzebuje ludzi wkoło. Jeden płacze, inny popada w apatię. Jeden pracuje dużo i długo, bo w tym znajduje ulgę, a inny nie ma siły wstać z łóżka. Co jest normą, a co patologią?

W tym przypadku też użyjemy kryterium większości?

Tylko po co?

Dlaczego, nawet w takiej materii, mam się z kimś na coś umawiać?

Czy tylko po to, żeby potem uznać, że ok jestem normalna, bo zdążyłam „wyżałobić” stratę w rok.

Za patologię, autorzy większości tych prac, uznali fakt. że ktoś nie „wrócił do normy”. A ktoś zapytał, czy ja chcę do tej normy wrócić?

I czyja to ma być norma?

W mojej poprzedniej brakuje fundamentu, to do czego mam wracać?

Więc jeżeli pozwolicie, to będę sobie tkwić, w każdym miejscu mojej żałoby, tak długo jak zechcę.        Będę przeżywać jej "pierdyliard" etapów, bez żadnej ustalonej sztucznie kolejności i po trzy razy każdy, jeżeli taką akurat będę miała potrzebę. Będę przeżywać, aż powstanie moja nowa norma, albo ta żałoba stanie się moją nową normą. Normą – nie patologią, bo to moje życie, moja strata i mój ból.

Dzisiaj nie wiem dokąd ta ścieżka mnie zaprowadzi, ale na pewno nie pozwolę się, żadnej ludzkiej sile, już z niej zawrócić. Mocno wierzę, że tylko to co we mnie, zaprowadzi mnie tam, gdzie jest teraz moje miejsce. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.