środa, 7 października 2020

PUŚĆ TO!!! - czyli o próbie wyjścia z piwnicy

 


Noszę Twoją bluzę i buty też noszę.....

Czytam Twoje książki, słucham Twojej muzyki......

Jem to co lubiłaś i przytulam Twojego misia......

Gdy nikt nie patrzy, to piję z Twojego „rajdowego” kubeczka.

Ułożyłam sobie w głowie, że w ten sposób, zostaniesz w moim realnym świecie, przynajmniej jeszcze na jakiś czas.

Dotykam, wącham, słucham, smakuję, a każde takie doznanie, uruchamia w mojej wyobraźni, jakiś film z przeszłości.

Te wspomnienia, bez względu na to czy są bardzo radosne czy bolesne, zawsze powodują ogromne wzruszenie i rozdrapują świeżo przysychające rany.

Coraz częściej dociera do mnie, że to co przynosiło mi ogromną ulgę na początku żałoby, teraz boli, paraliżuje i nie pozwala ruszyć z miejsca.

Mogłabym tu zostać i spędzić resztę życia na rozpamiętywaniu, wspominaniu i zatracaniu się w rozpaczy.

Mogłabym w nieskończoność zadawać sobie pytanie: Dlaczego? Co zrobiłam nie tak? Na zmianę płakać i złościć się na los, na Ciebie na Boga a potem znowu płakać. Pieprzony uczuciowy rollercoaster, który zafundowałaś mi w dniu swojej ziemskiej śmierci.

Mogłabym, ale ja tak już dłużej nie dam rady.

Wszystko to oddaje mnie Hydrze bez walki i spycha na dno rozpaczy za każdym razem od nowa.

Zdałam sobie sprawę z tego, że tkwiąc w tej sytuacji najpewniej w końcu oszaleję i może nawet nie byłaby to najgorsza perspektywa, ale co się wtedy ze mną stanie?

Nie mam w życiu żadnego zaworu bezpieczeństwa, muszę sama poskładać świat od nowa, a to oznacza że najzwyczajniej w świecie nie mogę się poddać. Chcąc żyć, muszę pracować, a to nie pozwala mi zostać już do końca zakładnikiem traumy.

Przypominają mi się sytuacje, w których nie chciałam się zgodzić na jakieś Twoje wyjście, na udział w czymś co budziło moje obawy, zawsze wtedy mówiłaś: Musisz to puścić Agata, nie możesz trzymać mnie w piwnicy, tylko dlatego, że ty się boisz. Potem następowała słowna tyrada pełna racjonalnych argumentów „za” i toczyłyśmy sobie tę piękną krasomówczą dyskusję, czasami bardzo długo.

A dzisiaj, mnie nie chce się już dyskutować, dzisiaj to ja Tobie powiem tak: „Puść moją dłoń, stój obok, przypominaj, mów, doradzaj, ale pozwól oddychać” Dzisiaj to ja chcę spróbować odejść do swojego życia, a Ty musisz mi na to pozwolić. Nie wiem czy jestem na to gotowa, nie wiem czy potrafię to zrobić, ale chcę dać sobie szansę. Stała się tragedia, ale już się nie odstanie, nie ma sposobu na to żebyś realnie usiadła obok, nie ma takiej ceny którą mogłabym zapłacić, więc pozwól mi „wyjść do żywych” na chwilę....I nie bój się Wojtek, wrócę, ale nie możesz dłużej trzymać mnie w tej piwnicy.

I wiesz co? Na początek kupię sobie, tylko dla siebie zupełnie nowy kubeczek, albo filiżankę.......Nigdy nic nie było tylko dla mnie, zobaczę jak to jest i może podziała jak latarka, żeby lepiej zobaczyć, czy ta piwnica ma jakieś wyjście....

A jak to jest u was?

Czy próbowaliście racjonalnie podejść do żałoby i poukładać ją w głowie?

Myślicie, że to jest dobry sposób na ból?

Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.