26.11.2019 …....
nie ma mnie
Leżałam prawie miesiąc, tuż przed świętami musiałam wrócić do pracy,
Wyszłam spod stołu, pod którym spałam obok Zorana.
Mój chleb nigdy nie spadał z nieba, musiałam pracować i dzielić się nim z innymi, takie życie, taki strumień.... Jednych kochają pieniądze, innych praca... ja mam po dziadku, najbardziej pracowitej osobie jaką poznałam w życiu.....
Wracam, a w perspektywie
24.12.2019 – Wigilia
25.12.2019 Boże Narodzenie – narodziny Jezusa Chrystusa......
Dla mnie nie ma takich świąt!
Weź się odczep!
Nigdzie nie idę, nic nie robię, umarłam razem z Olą......
Moja siostra, „mała Dorotka”, ta młodsza, co to masz się opiekować, ustąp bo młodsza, bądź mądrzejsza..... ona prosi: „Przyjdź” na wigilię......
Przyjdź na wigilię
Przyjdź na wigilię......
Przecież ona nigdy nie robiła wigilii.....
Tak bardzo „dorosła”, tak bardzo ogarnia teraz rzeczywistość...
Moja mama – babcia Oli
Moja siostrzenica - ona jest jeszcze taka mała
Lidka – mój najlepszy przyjaciel – chrzestna Oli
im dłużej myślę, tym więcej widzę
Dociera do mnie ogrom tego cierpienia, przecież ono nie tylko mnie dotyczy
Nie tylko ja kochałam Olę, nie tylko ja, teraz leżę na tej ziemi
Oni są ze mną w każdej sekundzie tej żałoby, nadrabiają miną, płaczą ze mną, siedzą obok i pilnują mnie przez 24 godziny na dobę.
Ja niosę tylko żałobę i tę największą na świecie stratę, a oni? Oni mają jeszcze troskę o mnie...
A na dokładkę, te codzienne, zwykłe czynności, ,żeby było „jakoś”
Nie możesz tego „olać” Agata! Nie możesz i już!
W ostatniej chwili, zmieniam zdanie i mówię, że przyjdę.
Nie wiem jak to będzie, nie wiem jaką cenę za to zapłacę, ale przyjdę...
Z wielkim lękiem, z duszą na ramieniu, poszłam...
Nigdy wcześniej, ta rodzina nie była tak blisko, nigdy wcześniej tak bardzo nie potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Nie trzeba było słów, wszyscy wiedzieli patrząc sobie w oczy....
Puste nakrycie – już nie dla wędrowca - przy tym stole usiadła Ola
Jest mi zimno, boję się że nie dam rady i wtedy moja „mała” siostra podje mi barszcz, a w nim zaklęte wszystkie dobre intencje świata, ta wigilijna zupa krzyczy do mnie: „nie umieraj! Proszę... bo ja umrę z tobą”
I staje się cud....
Robi się cieplej i jaśniej, tam wtedy po raz pierwszy....
Dzisiaj siedząc na murku, wiem jedno, to było jedno z najcięższych doświadczeń w moim życiu.
Bolało mnie wszystko, płakały nawet moje rzęsy, ale....
Ja tam, wtedy, przy tym najtrudniejszym stole przy jakim dane było mi usiąść, dostałam najmocniejszego kopa do życia.
Dostałam go od losu, od życia, od bliskich, dla których moje życie coś znaczy, więc....
Nie oddam walkowerem reszty swoich świąt, Pani Traumie.
Zmierzę się z tym wyzwaniem i zorganizuję wigilię.
Ugotuję ten cholerny barszcz i dam radę!
A Ty Hydro spadaj!
Ja zapraszam do stołu moje ukochane dziecko i nie zabierzesz mi tego.
Będę płakać smażąc karpia będę krzyczeć i złorzeczyć, ale nie oddam Ci tego, bo moja „Hulaj Dusza” Aleksandra, kochała ten stół, tę choinkę i te kluski z makiem....
Nie oddam Ci tego za nic! I nie ma takiego bólu, który by mnie odstraszył, więc daruj sobie.
Zanim podejmiesz decyzję, że odpuszczasz- bo nie warto podjąć tego wyzwania, to przystań na chwilkę, proszę przeczytaj to czym chcę się podzielić i zastanów się, czy na pewno chcesz oddać resztę swoich świąt?
Oprócz tego, ze byłaś matką, żoną, partnerką, siostrą.... Jesteś przede wszystkim człowiekiem i masz resztę życia do przeżycia, a jak to zrobisz, to już tylko od Ciebie zależy....
A że boli? Pewnie, że boli, jak cholera boli, przewraca i dobija, ale co z tym zrobię, to wyłącznie moja decyzja.
Staniesz obok mnie przy tych burakach do barszczu?
Zapraszam do rozmowy
https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.