niedziela, 25 kwietnia 2021

NIE NAUCZYŁAM SIĘ ....

 


Nie widziałam Ciebie po śmierci.

Szok, przerażenie i brak możliwości, jakiejkolwiek, realnej oceny sytuacji, przed drzwiami prosektorium wbiły mnie w ziemię. W chwili, gdy trzeba było przejść przez ten próg, moja świadomość wyłączyła się zupełnie. W okoliczności związanej z Tobą, stchórzyłam ten jeden jedyny raz w życiu. Może dlatego, że Ciebie już tam nie było, a to Ty byłaś, całą moją siłą i odwagą do życia?

Tego nie wiem.

Podobno, byłaś piękna jak zawsze, wyglądałaś jakbyś spała i tylko lód Twojego czoła potwierdzał to, co nieodwracalne.

Wiele razy, zastanawiałam się, dlaczego, akurat ta sytuacja tak mnie przerosła?

Czy dobrze, że tak się stało?

Czy to był strach?

Po siedemnastu miesiącach, samotnej wędrówki tutaj, wciąż szukam odpowiedzi na te pytania.

Strach, wykluczyłam szybko, już nie miałam się czego bać, to co najgorsze wydarzyć się mogło, właśnie się stało.

Ktoś powiedział, że najmocniej zapamiętujemy ostatni obraz i że to dobrze, bo pamiętam Ciebie żywą.

Może tak jest, ale nie podjęłam świadomie takiej decyzji. Nie wierzę też, że mogłabym zapomnieć jakąkolwiek sytuację związaną z Tobą. Im więcej czasu mija, tym, obrazów w mojej głowie przybywa. To tak, jakby pamięć nagle doznała olśnienia. Nie! Ja Ciebie nigdy nie zapomnę! Wprawdzie, obraz Twoich związanych gumką włosów i merdającego ogona Zorana,  jest bardzo symboliczny, ale wcale nie stał się tym, który pamiętam najbardziej. Jest tylko jednym z wielu. Skąd zatem, takie przekonanie, że ten po śmierci, miałby być szczególny?

Myślę, że dzisiaj już wiem. Żyjemy w świecie, w którym śmierć jest bardzo niepopularna.

Żyjemy tak, jakby jej nie było, jakbyśmy zaklinali rzeczywistość, nie przyjmując do wiadomości, że ona wszystkich nas dotyczy. Wychowujemy kolejne pokolenia, w lęku przed śmiercią i nie mówimy o niej wcale, albo mówimy szeptem.

Starość, choroby, wypadki, samobójstwa, to wszystko nie mieści się w landrynkowej rzeczywistości Instagrama. Gdzie, w tym pędzie, do najwięcej, najlepiej, najszybciej, jest miejsce, na oswojenie tego co nieuchronne?

Kreujemy rzeczywistość, w której żyjemy od narodzin, do wydania ostatniego tchnienia, a później? Marmurowy pomnik - najlepiej na Wawelu.

A przecież, od zamknięcia powiek, do pomnika jest spory kawał drogi. W wielu miejscach na świecie, nie oddaje się go w ręce przemysłu pogrzebowego. Dzisiaj, zdaję sobie sprawę, jak ogromną sztuką jest być do końca. Coś czego ja nie potrafiłam, bo nikt, nie nauczył mnie, jak to się robi i uznał, nie pytając o zdanie, że tak jest najlepiej. A może, ja chciałabym umieć, sama, po raz ostatni uczesać te najpiękniejsze włosy na świecie? Może chciałabym nie bać się zwłok i wiedzieć co należy zrobić po śmierci, tak jak wiedziałam co zrobić, gdy Ola się urodziła? Może wcale nie chciałabym, nie mieć możliwości czuwania do pogrzebu, czuwania w taki sposób, jaki sama uznałabym za stosowny i godny mojego pożegnania z córką? Czy na pewno, jedyna potrzebna nam wiedza, po śmierci dziecka, to numer do zakładu pogrzebowego?

Przecież, to wszystko jest umowne, tak jak zakaz wysypania prochów, w miejscu, w którym „byłoby im najlepiej”.

Dlaczego, nie dano nam wyboru?

Dlaczego, pozbawiliśmy sami siebie, tak ważnej części życia?

Czy byłoby łatwiej, czy trudniej, ja już nigdy się nie dowiem. Czuję, że to jednak, nie tak być powinno.

A ty?

Co odpowiedziałbyś na pytanie: „Czy chcesz ubrać zwłoki?”

I czy byłbyś pewien tej odpowiedzi?


Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161


Tekst napisałam zainspirowana lekturą książki, o której więcej jeszcze napiszę, ponieważ bardzo dużo „poukładała” w mojej żałobie, a na dodatek „dotyka” tematu, który jest dla mnie ciągle za trudny.



poniedziałek, 19 kwietnia 2021

LEKCJA HISTORII - czyli skutki uboczne.

 


Kim jestem, z tym swoim „największym” bólem na świecie?

Cierpię najbardziej! Dziecko mi umarło!

Wielu mówi, że zostałam wybrana.

Wybrana? Do czego?

Mój świat się skończył....

Zostałam zakładnikiem traumy a z tego się nie wychodzi.

Moja żałoba, determinuje całe moje życie.

Moja rozpacz, uniemożliwia jakiekolwiek działanie.

Nie ma świata.

Nie ma życia.

Nie ma Boga.

Ja

Mnie

Mój

Moje

Nie mam siły....

Nie wstanę!

Nie umyję się!

Nie zrobię!

Nie będę jadła!

Nie pójdę!

Co Ty tam wiesz? Nie straciłeś dziecka, nie masz pojęcia o rozpaczy...

Serio?

Agata! Zatrzymaj się i pomyśl.

Znasz historię narodu żydowskiego?

Tam też były mamy, takie jak Ty.

Wiesz co przeżyły w obozach, gettach, na wygnaniach ?

Byłaś w tych miejscach, widziałaś!

Wiesz już teraz po co?

Pamiętasz te dziecięce buciki? One wszystkie miały jakąś mamę!

I co?

Są takie, które to przeżyły, im nie tylko światło gasło w życiu, im wszechświat zabierał wszystko, plując w twarz....

Marne to pocieszenie, że ktoś miał gorzej.

Agata!

Nie porównuj cierpienia!

Porównuj siłę i wolę walki!

Porównuj szacunek do życia!

I ucz się Agata! Wnioski wyciągaj...

„Każdy” Bóg daje życie i siłę, a co z tym zrobisz, to już tylko od Ciebie zależy.

Tylko, nigdy więcej nie mów, że nie da się przeżyć tego, czego teraz doświadczasz, bo są ludzie przy których wstydziłabyś się odezwać.

Wiem, że każdy ból jest „największy” dla tego który go doświadcza, ale....

Zmień perspektywę Agata i nie mów, że się nie da.

Powiedz, że się poddajesz, że oddasz walkowerem, że nie chcesz, nie masz siły, nie potrafisz,ale nie mów że się nie da.

Nie mów tak, z szacunku, dla tych, którzy podjęli ten nieludzki, wręcz, wysiłek i wyszli z takich życiowych sytuacji, o których Ty nawet boisz się pomyśleć.

Usiądź, patrz, ucz się i uwierz, że siłę masz w sobie.


Tekst napisałam pod wpływem chwili, na okoliczność wybuchu powstania w getcie warszawskim. Taki „skutek uboczny” z lekcji historii, odkryty po 30 latach.







piątek, 16 kwietnia 2021

WYCHODZIMY AGATA!

 


Strzepuję z siebie, bardzo powoli, wszystkie kawałki życiowego nieogarnięcia, po traumie.

Zalana gorącą lawą, wylaną przez los, zastygłam na wiele miesięcy.

Stwardniałam, pokryta skorupą, uniemożliwiającą jakiekolwiek działanie.

Jednak, nie umarłam!

Od pewnego czasu, nietrudno już było dostrzec, małe pęknięcia, zmieniające się, w coraz większe szczeliny, przez które dochodziło światło i ciepło z zewnątrz.

Każdy, najmniejszy krok, postawiony na drodze do: „Co dalej?” pomagał kruszyć ten pancerz od środka.

Zarówno, te pierwsze, najmniejsze a zarazem najtrudniejsze, sprowadzające się jedynie do wstania z łózka i ubrania się. Podobnie jak wszystkie, późniejsze, stawiane świadomie, w poszukiwaniu nowej drogi, za wszelką cenę i wszędzie. Wszystkie one, spowodowały, że spod spodu, zaczął wyłaniać się nowy człowiek, nowa kobieta, nowa Agata, niezmiennie mama Oli.

Zaczęłam podejmować, coraz śmielsze działania i powoli dopuszczać myśl, o budowaniu nowego życia.

Tyle, mogłam sama zrobić dla siebie, ale to tylko połowa prawdy o wychodzeniu z cienia.

Dzisiaj wiem już, z cała pewnością, że największe kawałki zastygłej lawy, odłupali ludzie. Mądrzy, empatyczni, otwarci na drugiego człowieka, ludzie, na których szczęśliwie trafiałam w swoich poszukiwaniach.

Spotkałam, na drodze do drzwi z napisem „Wyjście” wiele osób, o różnym wyznaniu, poglądach na życie i postrzeganiu śmierci. Obarczonych, bardzo różnym bagażem doświadczeń życiowych. Łączyło ich jedno, umiejętność rozmowy i dzielenia się swoim światem, bez natarczywości, hałasu  i przysłowiowego „ zawracania Wisły kijem”. W myśl zasady: weź z tego tyle, ile potrzebujesz a jeżeli możesz, to podziel się tym, czym zechcesz. W pakiecie, z najgorszym doświadczeniem w życiu, los „podarował” mi obecność drugiego człowieka.

Jeszcze nie tak dawno, co wielu zapewne pamięta, buntowałam się na samo wspomnienie wdzięczności. Teraz, przysiadając na murku, mogę powiedzieć uczciwe „dziękuję”. Czuję wdzięczność, za to, że gdy stanęłam kiedyś, patrząc w niebo, z mocnym postanowieniem : zostaję i zrobię wszystko żeby przeżyć! Los podarował mi siłę i ludzi wokół.

W dzisiejszych czasach, w świecie hejtu, nienawiści, chorej rywalizacji i ciągłej pogoni za własnym ogonem, leżąc na dnie życia, doświadczyłam, co znaczy być człowiekiem. I za to, jestem ogromnie wdzięczna.

Za każdą rozmowę, za każde opowiadanie swojej historii, przekonaniach, wierze i postrzeganiu świata. Za każdą książkę, link do podkastu, wykładu, filmu. Za najdrobniejszy gest, zapalone kadzidło, świecę, dobrą myśl i pamięć, w chwilach, gdy tak bardzo było mi to potrzebne. Ale przede wszystkim dziękuję, że przystanęliście i ofiarowaliście mi bezinteresownie swój czas i uwagę, najbardziej deficytowy towar na świecie.

Wszystko to, z czym, dzięki wam się zetknęłam, powodowało, że szukałam dalej, a wrodzona ciekawość świata, otwierała mnie na zupełnie nowe przestrzenie. To wszystko działa jak cegiełki do budowy zupełnie innej rzeczywistości w życiu. Ten mój „rozwój” nie jest wart ceny, którą przyszło mi za niego zapłacić, ale nie mogę pominąć tego, że dokonał się mimo wszystko i uświadomił mi, jaką wartość ma życie i że istnieje zawsze, jakieś „dalej”, dopóki to życie trwa.

Dlatego, jeżeli pytacie: jak? To właśnie tak, odłóż swoje ego, przyzwyczajenia, przekonania, wytarte schematy i otwórz się na ludzi. Mimo bólu i obaw, mimo własnych ograniczeń, wyciągnij otwartą dłoń do drugiego człowieka. Więcej słuchaj, niż mów, czytaj, rozmyślaj, wyciągaj wnioski, szukaj i zabieraj ze sobą te cegiełki, które Cię przekonają. Buduj, bez planu, oczekiwań i presji czasu. Tak po prostu, po jednej, z ufnością i ciekawością, bez strachu, ( w końcu najgorszy dzień w życiu, często masz już za sobą, tak jak ja)

Stoję dziś, przy uchylonych jeszcze drzwiach, zaopatrzona w całkiem nowy materiał budowlany a w głowie głos „Wojtka” : „Wychodzimy Agata!”

Ktoś wychodzi ze mną?

Zapraszam do rozmowy:  https://www.facebook.com/groups/649537065904161




środa, 7 kwietnia 2021

ŻAŁOBA NIE ODBIERA ROZUMU - DAJ SOBIE CZAS...

 


Daj sobie czas.

Daj sobie tyle czasu, ile potrzebujesz, by ponownie „włączyć” racjonalne myślenie.

Miesiąc, pół roku, rok....

Nieważne jak długo, ofiaruj sobie tyle, ile trzeba.

Będąc pod wpływem Pani Traumy, jeżeli nie musisz, to nie podejmuj żadnych decyzji,. Nie oceniaj niczego, nie wyciągaj pochopnych wniosków, nie ufaj do końca temu, co czujesz w danej chwili. Poczekaj, aż upewnisz się, że nie patrzysz już na świat, przez „skrzywioną soczewkę”.

Doświadczając cierpienia, żalu, rozpaczy, czując jedynie ból, zobaczymy zawsze,  zniekształcony obraz rzeczywistości.

Działamy, najczęściej pod wpływem ogromnych emocji, lub wręcz przeciwnie, apatia wyklucza jakiekolwiek działanie.

Dlatego, daj sobie czas, jeżeli możesz.

Po szesnastu miesiącach żałoby, dzisiaj wiem o sobie tyle i tym mogę się z Tobą podzielić, gdy spytasz: „Jak?”

Czego dowiedziałam się jeszcze?

Uważam, że nie ma żadnych „prawd objawionych”. Jeżeli ktoś przychodzi, wtedy gdy leżysz na ziemi i mówi: „Chodź! Ja Cię z tego wyciągnę!”

To uciekaj!

Siła do tego, żeby wstać i żyć dalej, jest w Tobie. Możemy szukać sposobu, żeby ją wyzwolić, możemy próbować wszelkich metod, ale nie ma cudownej tabletki, terapeuty, przewodnika duchowego, ani sposobu, który zadziała jak czarodziejska różdżka. Zabierze ból, wskaże drogę i odbuduje życie za nas. To tak nie działa.

Jest wiele możliwości, wiele metod, które pomagają i można z nich skorzystać, ale szukać i próbować musisz sam. Przyjaciel, lekarz, terapeuta, duchowny, usiądą obok, gdy trzeba mogą podpowiedzieć sposób, mogą nawet potrzymać za rękę, gdy upadasz, ale za Ciebie nie wstaną.

Wiem, jak łatwym celem stajemy się, szukając na oślep pomocy, dlatego powtórzę raz jeszcze, gdy pojawia się ktoś, kto mówi, że zna cudowny sposób, albo że zrobi coś za Ciebie - to uciekaj !

Szukaj, próbuj, wstawaj i upadaj, ale dopiero wtedy, gdy masz przekonanie, że możesz już samodzielnie, właściwie ocenić sytuację. Jeżeli jeszcze nie jesteś gotów, to siedź na tej ziemi i nie rób niczego na siłę i wbrew sobie. Nigdy też, nie rób niczego, pod wpływem opinii innych osób, nawet najbliższych, wysłuchaj, pochyl się nad tym co mówią, ale jeżeli budzi to Twój wewnętrzny sprzeciw, to po prostu tego nie rób. Nikt lepiej od nas, nie wie, czego w danym momencie naprawdę potrzebujemy.

Przerażają mnie, opowieści o tym jak ktoś, czasami nawet z najbliższej rodziny wykorzystał słabość i podjął, ważne, życiowe decyzje, za nas.

-Sprzedaj dom.

- Wyprowadź się.

- Podziel majątek.

- Zamieszkaj z dziećmi.

- Idź do pracy.

- Rzuć pracę.

- Zajmij się dzieckiem.

- Nie możesz zajmować się dzieckiem.

- Idź do psychiatry.

- Bierz leki.

- Nie bierz tych leków.

- Idź do spowiedzi.

- Najwyższy czas zrobić nagrobek.

Ile z tych, lub ile podobnych poleceń usłyszałeś?

Żałoba nie odbiera nam rozumu, potrzebujemy jedynie spokoju i zrozumienia, dlatego nie daj sobie wmówić, że ktoś za Ciebie, wie coś lepiej, bo tak nie jest.

Taka jest, moja dzisiejsza perspektywa, na którą ogromny wpływ miały ostatnie rozmowy z wami.

Bardzo jestem ciekawa waszego zdania na ten temat.

Zapraszam do rozmowy: https://www.facebook.com/groups/649537065904161