sobota, 24 lipca 2021

NIE ZATRZYMUJ SIĘ.....

 


Jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się”

Spędzając kolejne godziny na murku, ta myśl powraca najczęściej.

Nieważne ile razy upadniesz, ważne żeby za każdym razem wstać i iść dalej.

Po śmierci Tomka, mój organizm odmówił dalszej „współpracy” nie mam siły, jestem potwornie zmęczona i cały czas zastanawiam się, czy ten stan „uszanować” poddając mu się, czy może jednak powinnam z tym walczyć.

Moje wewnętrzne przekonanie o tym, że „prochów nie biorę”jest coraz słabsze. A może się mylę, może ludzie wymyślili, różową tabletkę na szczęście?

Taką małą pigułeczkę, żeby chciało się chcieć. Ile warte będzie, wtedy, to moje „chcenie”?

Leki nie są niczym złym. Znam wielu ludzi, którzy mówią, że dają ulgę, że tak jest prościej, że takie są czasy, że nie pomogło nic innego, ale oni w to wierzą, a ja nie.

Ja sama!” to moja siła i największe przekleństwo w życiu.

Nie umiem prosić, rzadko przyznaję się do bezsilności, „Zosia Samosia” z mocnym przekonaniem, że rzeczy niemożliwe załatwię od ręki, a na cuda chwilkę trzeba poczekać.

Do czego to prowadzi?

Odpowiedź widzę patrząc w lustro.

To co tam widzę, z dnia na dzień, coraz bardziej mnie przeraża.

Ja wiem co powinnam zrobić, wiem co pomaga, przepracowałam to po śmierci Oli, doskonale wiem jak działają „małe kroki” ale ….. nie mam siły zrobić nawet tego najmniejszego.

Codziennie wieczorem, układam w głowie, malutkie cele na rano, a rankiem odkładam je „na jutro”. Unikam ludzi, nie mam ochoty na rozmowę, nie mam ochoty na nic, nawet już pisać mi się nie chce. Przesypiam większą część dnia. Bieżące sprawy do załatwienia, piętrzą się niebezpiecznie.

Zajmę się tym jutro. Jutro, już na pewno coś zrobię. Jutro, jutro, jutro.

Tak wygląda moje życie od miesiąca, zamknęłam się w swojej głowie na dobre, a przecież „Wszechświat” obok ma się dobrze i cierpliwie czeka.

Dlaczego przestałam patrzeć i słuchać, tego co chce mi powiedzieć. Przecież wiem, że to co „daje” nie zawsze musi mi się podobać,. Wiem, że szersza perspektywa do rzeczy, zjawisk i relacji w naszym życiu, pojawia się wtedy, gdy opadają emocje. Nie trzeba bać się burzy, wystarczy poczekać i zobaczyć co wyłoni się z ciemności. A co się wyłoni? To też już wiem. Po nocy zawsze jest dzień, po burzy – spokój,  takie jest życie. Nie ma nic na zawsze i na pewno, wszystko jest na chwilę, raz dłuższą, raz krótszą. Od nas zależy, co z tym zrobimy. Możemy płakać stojąc nad rozbitą szklanką do końca życia. Możemy też, zostawić te skorupy za sobą, zabierając w dalszą drogę całą wdzięczność, za wszystkie dobre chwile, które dostaliśmy pijąc z tej szklanki.

To zawsze jest nasz wybór.

Skupiając się na bólu, żalu, gniewie, smutku, skazujemy się na pozostanie w piekle.

To bardzo trudne do zrobienia, ale ja wierzę, że możliwe.

Co dalej?

Nie wiem, ale wiem, że to nie ja piszę ten scenariusz. Patrząc o poranku we wschodzące słońce byłam pewna, że odpowiedź ułoży się sama. Od kilku dni, rzeczy, zjawiska i zbiegi okoliczności w moim życiu są tak nieprawdopodobnie „dobre, puchate i ciepłe” że podniosły mnie z ziemi. Chyba nauczyłam się ufać i prosić, w zamian dostając to, czego potrzebuję, tyle ile potrzebuję w czasie i miejscu, najlepszym z możliwych.

Zaczynam nowy rozdział,  reszty swojego życia, zbieram siły, których bardzo mi brakuje, walczę ze smutkiem i uporczywymi myślami, ale wstanę i wyjdę z piekła. Zawdzięczam to też cudownym ludziom, którzy po cichutku usiedli obok mnie, na murku. Siedzą tu od wielu miesięcy, a ja nie zauważyłam, że jest ich tak wielu. Słuchają, potrafią wspólnie pomilczeć, służą radą, pomocą o której nawet nie śmiałabym pomarzyć, wsparciem zawsze i wszędzie. Deklaracja „pamiętaj, że jestem” nie zawsze jest frazesem.

Dziękuję i bardzo proszę pomyślcie o mnie czasami ciepło, wierzę, że taka dobra energia mnoży, "ciepłe, dobre i puchate". Obiecuję rozmnożyć i odać za jakiś czas, komuś kto też przystanie z bezsilności. 

Zapraszam do rozmowy  https://www.facebook.com/groups/649537065904161





sobota, 17 lipca 2021

ZNOWU?

 


Stając, do kolejnej walki z Hydrą, czuję się, jak dobrze wyszkolony wojownik.

Kilkanaście miesięcy ciężkiej pracy nad sobą i wiara w to, że skoro nadal tu jestem, to nie wolno mi tego zmarnować, prawdopodobnie uzbroiły mnie wystarczająco.

Znam zasady, wiem jakich metod używa Hydra, potrafię walczyć skutecznie, wiem dużo o niej, ale przede wszystkim, bardzo dużo dowiedziałam się o sobie.

Zobaczyłam świat z zupełnie innej perspektywy i wiem, że wgrany w głowie, ugruntowany wychowaniem schemat, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.

Nic na świecie nie jest stałe, niczego nie zbudujemy trwale i „na zawsze”. Im bardziej do czegoś się przywiążemy, tym bardziej boleśnie przeżyjemy, nieuniknioną stratę. Ból jest  większy, im więcej warta była relacja. Myślę, że taka jest cena za to, co otrzymaliśmy od losu.

Smutek i żal w żałobie, zawsze dotykają boleśnie, tęsknota i poczucie braku sensu są nieuniknione, ale mój stosunek do tego, jest dzisiaj zupełnie inny.

Co pomaga?

Jak przeżyć ten najgorszy czas po śmierci?

Skąd czerpać siłę?

Ponownie przysiadając  na murku,  dochodzę do przekonania, że znam już odpowiedzi na te pytania.

Już nie muszę szukać. To, czego nauczyła mnie żałoba po śmierci Oli, sprawiło, że jestem gotowa na przyjęcie, już chyba każdej straty w życiu.

Pozwalam sobie na przeżywanie wszystkiego, co przychodzi, pozwalam na płacz, smutek i wyłączenie z życia, pozwalam na krzyk i złorzeczenie w głowie. To wszystko wyczerpuje do granic wytrzymałości, ale już wiem, że nie należy się tego obawiać, trzeba pozwolić przepłynąć i z ufnością wypatrywać brzegu chwilowego spokoju. 

Ten spokój, wykorzystuję maksymalnie, żeby odbudować siły  fizyczne i psychiczne,  wiedząc, że kolejne starcie z Hydrą, wprawdzie nieuniknione, ale jest, coraz bardziej, przewidywalne.

Nie umiem wyłączyć myślenia, ale umiem przekierować uwagę w kierunku rzeczy, ludzi i zjawisk, które przywracają właściwy porządek rzeczy w mojej głowie. Wiem czego unikać, wiem w czym szukać pomocy. Wiem jak zmobilizować siebie i jakie to ważne, żeby nie oddawać walkowerem.

To bardzo skuteczna broń.

Zdałam sobie sprawę, jak bardzo zmieniło się moje postrzeganie stałości w życiu, w odniesieniu nie tylko do śmierci.

Jestem w zupełnie innym miejscu, niż byłam  wtedy, gdy zmarła Ola. Wprawdzie Hydra często siada na moim łóżku, ale odnoszę wrażenie że ona tu mieszka od dawna, a ja przyzwyczaiłam się do jej obecności. Stała się uciążliwym sublokatorem, który utrudnia, ale już nie uniemożliwia życia.

Co pomaga najbardziej?

Zanim ja odpowiem na to pytanie,ciekawa jestem waszej odpowiedzi.

Podzielcie się, proszę, swoimi doświadczeniami, jak radzicie sobie z bólem po stracie?

Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161






czwartek, 15 lipca 2021

TYLKO SIŁA

 


On nie umrze!

Jest zupełnie bezpieczny, ta choroba to tylko ciężkie doświadczenie, przez które przejdziemy razem i wyjdziemy z niego mądrzejsi.

Nie może umrzeć! To oczywiste, przecież mnie, los już tak nie doświadczy.

Damy radę!

Będę Twoim Szerpą, zdobędziesz tę górę!

….......................................................

Szpital zakończył leczenie, stan jest krytyczny, zostało już bardzo mało czasu.

Serio?

Wszechświecie, którego ludzie nazywają Bogiem, naprawdę, jeszcze Ci mało?

Czego Ty chcesz ode mnie?

Dlaczego, nie pozwalasz mi wstać?

Co chcesz udowodnić?

Po śmierci Oli, odrobiłam lekcję uczciwie, zrozumiałam i zaakceptowałam.

Przecież o to Ci chodzi!

Zaufałam Ci, zakładam, że wiesz co robisz i że chcesz dla mnie dobrze, a Ty? Okazujesz się być wstrętnym potworem, którego bawi rozstawianie pionków na szachownicy i niszczenie ludzi.

Jesteś silniejszy, rozdajesz karty, ale ta gra nie jest uczciwa. Z góry wiadomo, że przegram!

Od miesiąca staję przed Tobą na moście, o 4 rano, dziękuję, proszę i ufam, a Ty co? 

Dajesz mi tylko siłę, zabierając wszystko!

Tylko tyle masz dla mnie w tym życiu?

….............................................

Tylko siłę?

Agata! Ty znowu się buntujesz!

Znowu się targujesz i rościsz!

Znowu oczekujesz, zamiast zaufać.

Coś za coś?

Od półtora roku, wiesz doskonale, że to tak nie działa i co robisz teraz?

Tyle godzin spędzonych na murku i wszystko na nic?

Wróć na murek Agata! Przysiądź znowu na murku!


    Od 29 czerwca, patrzę w oczy nowej żałobie.

Inna śmierć, inne doświadczenie, inna ja, tylko ból po stracie tak samo palący.

Smutek, żal i tęsknota przewróci zawsze, dzisiaj, już to wiem.

Nie ma takich zaklęć i sposobu, żeby nie upaść, po takiej stracie.

Żadna świadomość, żaden światopogląd, wiara i filozofia, nie uchroni nas przed bólem.

Nie ma tabletki, która wyłączy tęsknotę i natrętne myśli, ale....

Jest jedna rzecz, której nikt nigdy Ci nie zabierze, jest coś co zostaje.

Wybór!

Poddać się i spędzić resztę życia złorzecząc, albo wstać i zadać to cholerne pytanie: Co dalej?

Ja,  na drugie imię powinnam mieć „Co dalej?” 

Całe życie zadaję to pytanie, zdobywając kolejne życiowe ośmiotysięczniki.

Dzisiaj nie wiem jak, ani gdzie, ani kiedy, ale wiem, że zrobię wszystko, żeby wstać po raz kolejny.

Tym razem, może uważniej przyglądając się temu, którą ścieżkę pokazuje Wszechświat.

Ten sam, który dał mi „tylko siłę”

"Tylko" dobre sobie....

Nie umiem dzisiaj napisać nic więcej, nie jestem jeszcze gotowa.