Stając, do kolejnej walki z Hydrą, czuję się, jak dobrze wyszkolony wojownik.
Kilkanaście miesięcy ciężkiej pracy nad sobą i wiara w to, że skoro nadal tu jestem, to nie wolno mi tego zmarnować, prawdopodobnie uzbroiły mnie wystarczająco.
Znam zasady, wiem jakich metod używa Hydra, potrafię walczyć skutecznie, wiem dużo o niej, ale przede wszystkim, bardzo dużo dowiedziałam się o sobie.
Zobaczyłam świat z zupełnie innej perspektywy i wiem, że wgrany w głowie, ugruntowany wychowaniem schemat, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Nic na świecie nie jest stałe, niczego nie zbudujemy trwale i „na zawsze”. Im bardziej do czegoś się przywiążemy, tym bardziej boleśnie przeżyjemy, nieuniknioną stratę. Ból jest większy, im więcej warta była relacja. Myślę, że taka jest cena za to, co otrzymaliśmy od losu.
Smutek i żal w żałobie, zawsze dotykają boleśnie, tęsknota i poczucie braku sensu są nieuniknione, ale mój stosunek do tego, jest dzisiaj zupełnie inny.
Co pomaga?
Jak przeżyć ten najgorszy czas po śmierci?
Skąd czerpać siłę?
Ponownie przysiadając na murku, dochodzę do przekonania, że znam już odpowiedzi na te pytania.
Już nie muszę szukać. To, czego nauczyła mnie żałoba po śmierci Oli, sprawiło, że jestem gotowa na przyjęcie, już chyba każdej straty w życiu.
Pozwalam sobie na przeżywanie wszystkiego, co przychodzi, pozwalam na płacz, smutek i wyłączenie z życia, pozwalam na krzyk i złorzeczenie w głowie. To wszystko wyczerpuje do granic wytrzymałości, ale już wiem, że nie należy się tego obawiać, trzeba pozwolić przepłynąć i z ufnością wypatrywać brzegu chwilowego spokoju.
Ten spokój, wykorzystuję maksymalnie, żeby odbudować siły fizyczne i psychiczne, wiedząc, że kolejne starcie z Hydrą, wprawdzie nieuniknione, ale jest, coraz bardziej, przewidywalne.
Nie umiem wyłączyć myślenia, ale umiem przekierować uwagę w kierunku rzeczy, ludzi i zjawisk, które przywracają właściwy porządek rzeczy w mojej głowie. Wiem czego unikać, wiem w czym szukać pomocy. Wiem jak zmobilizować siebie i jakie to ważne, żeby nie oddawać walkowerem.
To bardzo skuteczna broń.
Zdałam sobie sprawę, jak bardzo zmieniło się moje postrzeganie stałości w życiu, w odniesieniu nie tylko do śmierci.
Jestem w zupełnie innym miejscu, niż byłam wtedy, gdy zmarła Ola. Wprawdzie Hydra często siada na moim łóżku, ale odnoszę wrażenie że ona tu mieszka od dawna, a ja przyzwyczaiłam się do jej obecności. Stała się uciążliwym sublokatorem, który utrudnia, ale już nie uniemożliwia życia.
Co pomaga najbardziej?
Zanim ja odpowiem na to pytanie,ciekawa jestem waszej odpowiedzi.
Podzielcie się, proszę, swoimi doświadczeniami, jak radzicie sobie z bólem po stracie?
Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.