Nie umiem tego przyjąć.
Nie ma we mnie zgody, na zaakceptowanie tezy, że żałoba po stracie Oli, będzie mi towarzyszyła do końca życia.
Wewnętrzny sprzeciw, budzi we mnie opinia, że śmierci nie można zaakceptować.
Od wielu miesięcy przechodzę bardzo trudną drogę. Włożyłam wiele pracy, żeby pogodzić się z tym, co się stało. Szukam, próbuję, pytam, rozmawiam i spędzam długie godziny „na murku”. Dzisiaj, gdy minął kolejny miesiąc, wiem, że mój żal, nie jest już taki sam. Przez wiele miesięcy, walczyłam z Hydrą, czasami, z kolejnego starcia, cudem wychodząc cało. Bolało, przewracało i paraliżowało, często na długo, ale nie chciałam oddać tej walki walkowerem.
Nie po to podjęłam decyzję, że się nie poddam, żeby później walczyć, bez prawa do wygranej. Nie po to....
Nauczyłam się bronić przed Hydrą skutecznie. Wiem, że stany, które towarzyszą przeżywaniu straty da się przeżyć i że nie trzeba się ich bać. To są emocje, które przychodzą, przepływają boleśnie i odchodzą, pod warunkiem, że ich nie złapiemy i nie zamkniemy w sobie. Dlatego zawsze będę powtarzała: płacz, krzyk, gniew a nawet atak „głupawki” pomagają, jeżeli tylko sobie na nie pozwolimy.
Rozumiem, gdy ktoś pisze, że kilkanaście lat od pogrzebu, przeżywa żałobę równie mocno, jak na początku.
Rozumiem, bo wiem że każdy jest inny, ale wiem też, że można z żałoby wyjść i że ten stan może kiedyś minąć. To czy się skończy, zależy tylko od nas i tylko my możemy to zrobić. Prawdopodobnie, nie ma też jednego uniwersalnego sposobu. Każdemu z nas zajmie to więcej, lub mniej czasu. Być może potrwa bardzo długo, ale nie możemy na starcie założyć, że żałoba ma trwać wiecznie. Nasze życie jest równie ważne, nie możemy spędzić reszty, stojąc i wpatrując się w groby, których z czasem tylko przybywa.
Jeszcze nie potrafię w pełni zaakceptować śmierci swojego dziecka. To bardzo trudne, bo jej śmierć zrujnowała naturalny porządek rzeczy, ale zrobię wszystko żeby i to ułożyć w sobie do końca. Mam wewnętrzne przekonanie, że gdyby mi się to udało, to będę mogła powiedzieć, że przeżyłam żałobę.
Strata zostanie ze mną na zawsze. Zawsze będę mamą i partnerką. Będę też córką, wnuczką, bratanicą, przyjaciółką, koleżanką dla wszystkich tych, którzy odeszli, ale tu i teraz, jestem człowiekiem, kobietą, Agatą, która ma jeszcze coś do przeżycia. Mam nadzieję, że ułożę to wszystko w głowie, do końca, a później stanę, odwracając twarz do słońca i sama sobie odpowiem na pytanie: co dalej?
Niosąc do końca życia, zamiast żalu i gniewu, wdzięczność za to, że przez dziewiętnaście lat, było mi dane być mamą Oli i doświadczyć tego wszystkiego co przyniosła ze sobą.
Worek wdzięczności za to jaka była, czego mnie nauczyła, co razem przeżyłyśmy, jest lżejszy niż worek żalu i rozpaczy. Bardzo chciałabym wziąć go ze sobą w dalszą drogę.
Czy zgadzacie się ze mną?
Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161



