środa, 18 sierpnia 2021

GDY NIEMOŻLIWE STAJE SIĘ MOŻLIWE

 



Dlaczego uporczywie zakładasz, że wiesz lepiej, co powinno się wydarzyć?

Skąd czerpiesz przekonanie, że czyjeś życie powinno potoczyć się inaczej, albo trwać dłużej?

Wiara, w jakąkolwiek siłę wyższą: Boga, Źródło, Wszechświat, to zaufanie i pokora.

To również, przekonanie o tym, że to co się wydarza, nie jest skierowane przeciwko nam.

Śmierć kochanej osoby boli, boli niewyobrażalnie, zabiera oddech, przewraca, paraliżuje.

Śmierć dziecka jest nieporównywalna z niczym innym.

Chcemy zrozumieć, za wszelką cenę, staramy się zracjonalizować coś, czego moim zdaniem rozumem objąć się nie da.

A gdyby uznać, że nie ma jednakowej miarki, dla każdego życia?

Gdyby uwierzyć, że każdy strumień życia jest inny, nie tylko tym którędy przepływa, ale również odmienny w swojej długości?

Gdyby przyjąć, że nie my o tym decydujemy i tak jak jest, jest dobrze.

„Dobrze”, niekoniecznie oznacza, tak jak nam się podoba, ani tak jakbyśmy chcieli i planowali.

„Chcesz usłyszeć chichot Pana Boga? Opowiedz mu o swoich planach”

Tyle warte są nasze życiowe scenariusze.

Po ostatnich traumatycznych doświadczeniach, po godzinach spędzonych „na murku”, doszłam do wniosku, że życie mniej boli, wtedy gdy mu się poddamy.

Ta myśl chodziła za mną od pewnego czasu, ale głośno dała o sobie znać po śmierci Tomka. Nie miałam już siły walczyć, ale chciałam żyć.

Stojąc, wtedy, rano na moście podjęłam decyzję, że bezwarunkowo przyjmę to, co przychodzi. Uczciwie, zdając się na „los”, bez targowania, bez buntu, bez własnego scenariusza, prosiłam tylko; „Pokaż mi drogę”...

Od tamtego dnia minął miesiąc, a ja jestem dzisiaj w zupełnie innej, nowej rzeczywistości.

To wszystko „zrobiło się samo”. Zbiegi okoliczności, gotowe rozwiązania, sprawy, które okazywały się załatwione, zanim zaczynałam się nimi martwić. Nadzieja, która pojawiała się codziennie na nowo i przywracała siłę, to wszystko odwróciło mnie „przodem do życia”. W najmniej spodziewanym momencie, w chwili, w której mój organizm zaczął wykazywać wszystkie możliwe objawy depresji, coś  odwróciło sytuację. W jednym dniu nie miałam już siły, żeby wstać z łóżka, a po kilku dniach, pakowałam całe swoje dotychczasowe życie, do pudełek.

Zrobiłam to, nie wiem jakim cudem, ale zrobiłam. Stanęłam na nowej ścieżce i weszłam w całkiem nowy rozdział. Rozdział, którego nie zamierzam „poprawiać na siłę” raczej usiądę i z ciekawością „poczytam”, co przyniesie. Mam łatwiej, nie mam już niczego do stracenia, za nic nie odpowiadam i niczego się nie boję, to potężny kapitał, gorzki, ale taka jest cena mojej wolności. Skoro ja ciągle tu, to znaczy, że moje życie jeszcze się „nie przeżyło”.

Strata, żal i tęsknota na zawsze już będą wpisane w moją historię, ale nie będą stanowiły o jej sensie. Nie mogę reszty swojego życia zatrzymać płacząc nad urnami, dzisiaj wiem, że mój strumień popłynie swobodnie dalej i dopłynie tam, gdzie powinien.

Mieszkam od kilku dni, w innym miejscu i nabieram przekonania, że „Ktoś” podjął za mnie najlepszą decyzję, z możliwych.

Jest cisza, jest spokój, jest słońce i pogodni ludzie wkoło. Jestem nową sąsiadką z fajnym psem, a nie tą kobietą, której "wszyscy" umarli. Wspomnienia nie wyskakują za zakrętem, przypadkowi ludzie nie wypytują nachalnie, nie starają się na siłę w mojej obecności, zachować powagi, jest pięknie a to pomaga. Milion spraw do załatwienia, układanie nowej przestrzeni, ciekawość tego co za progiem, nie zostawiają zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie. Płacz nie jest już treścią mojej codzienności.

Nie bójcie się odwrócić wzrok w inną stronę, nawet wtedy, gdy wydaje się to niemożliwe.

Ja już wiem, że to da się zrobić.

Myślę, że za jakiś czas napiszę więcej, jak taka zmiana pomaga a jak utrudnia wychodzenie z żałoby. Dzisiaj widzę to z takiej perspektywy. Może ktoś z was ma już większe doświadczenie?

Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.