sobota, 29 stycznia 2022

PO CO KOMU ŻAŁOBA? - czyli pożegnanie z Hydrą

 


Cześć

Przyszłam się się z Tobą pożegnać, dalej pójdziesz już sama.

Kim jesteś ?

Jestem twoją żałobą, traumą, depresją, różnie mówią. Ty nazwałaś mnie Panią Hydrą. Nawet ładnie, miewam znacznie gorsze imiona.

Długo kazałaś mi czekać, na tę rozmowę.

Zawsze tylko: „Znikaj! Odejdź! Zostaw mnie! Nie mam już siły!”

Nie słuchałaś, a ja chciałam ci powiedzieć.

Szukałaś wszędzie, a wystarczyło pozwolić mi, podjeść bliżej.

Nie zrozumiałaś. Mało kto rozumie....

Rozpędziliście świat, w bezmyślnej pogoni, za źle rozumianym szczęściem. Poczuliście się panami życia a śmierć przemilczacie. Wydaje wam się, że można ominąć umieranie i żałobę, że was to nigdy nie dotknie. Dlatego, tak bardzo mnie nienawidzicie i robicie wszystko, żeby odepchnąć. W najlepszym wypadku „wysłać do spania” przy pomocy leków, albo innych substancji. Żal mi was, biedni ludzie, którym wydaje się, że są wszechmogący...

Pamiętasz ten wieczór, tam wtedy?....

Pamiętasz to zimno ze środka, które tobą trzęsło?

Pamiętasz, że niewiele pamiętasz?

Dlaczego, nigdy nie przyszło ci do głowy, że tak naprawdę, tylko ja złapałam cię wtedy za rękę. Musiałam to zrobić, żebyś nie umarła.

Nikt inny, nie wiedziałby, jak ciebie uratować. Stawiłam się na ochotnika, doskonale wiedząc, że z tobą to będzie wojna, ale zdecydowałam się, odwalać tę, najbardziej niewdzięczną robotę.

Co stałoby się, gdybym przed pogrzebem, nie przełączyła cię na automatycznego pilota? Pomyślałaś, skąd wzięłabyś tę determinację i siłę, żeby odprowadzić dziecko do końca?

Naprawdę, tak dużo czasu potrzebowałaś, żeby zobaczyć, że tylko ja wiedziałam, ile udźwigniesz?

Pamiętasz, jak wrosłaś w ziemię, przed prosektorium?

Tyle razy zastanawiałaś się, dlaczego akurat to?

Odpowiedzi szukałaś wszędzie, a nie przyszło ci do głowy, że tylko ja mogłam cię powstrzymać, przed czymś, co byłoby za ciężkie.

Tylko ja, mogłam pozwolić wybuchnąć ci płaczem, krzykiem, gniewem, zawsze wtedy, gdy za dużo już niosłaś w plecaku. Przecież to był wentyl bezpieczeństwa, twój wentyl, Agata!

Gdybym nie wyłączała, w porę twoich natarczywych myśli, to sama doprowadziłabyś się do obłędu. Gdybym bólem i wyczerpaniem, nie męczyła cię skutecznie, to już dawno, pozwoliłabyś sobie, na przyjęcie najbardziej absurdalnych nawet teorii, które ciągnęłyby w nieskończoność, pytanie: dlaczego? 

Nie zauważyłaś nawet, że to ja oceniam, kiedy robisz się silniejsza i wtedy pozwalam ci pójść i dotknąć wszystkiego tego, na co, już jesteś gotowa.

Uparłaś się, lubić radość a nienawidzić smutku, nieprzyjemne emocje budzą twój sprzeciw, a przecież, to takie same emocje. Żeby być w pełni człowiekiem, doświadczamy nie tylko radości narodzin, ale też rozpaczy nad grobem. Takie, tutaj na ziemi, jest życie. Utrata miłości, bo tym jest śmierć kochanej osoby, boli. Ja przychodzę właśnie po to, żebyś ty, ten ból mogła przeżyć. Śmierć odprowadziła Olę na drugą stronę, a ja codziennie, krok po kroku, prowadziłam ciebie, na powrót do życia. Mówiłaś, że zamknęłam ciebie w niewoli, ja tak bym tego nie nazwała. Tam nigdy nie było drzwi. Mogłaś wstać i wyjść, w każdej chwili, ale musiałaś zebrać siłę i chęci do dalszej drogi. Musiałaś dać sobie czas na przeżycie i ułożenie tej straty w sobie, a ja ci to umożliwiłam, skutecznie zatrzymując w miejscu. Nie zwolniłabyś, bez tego co przyniosłam ze sobą, nie pomyślałabyś, nie szukała i nie zrozumiała.

Myślę, że sporo się dowiedziałaś, dużo nauczyłaś i możesz w dalszą drogę pójść już sama, ze świadomością, że spotkamy się znowu.

Może wtedy, już nie staniesz ze mną na ringu?

Może już wiesz a może nigdy tego nie przyjmiesz?

Idź przed siebie, nie odwracaj się za mną, nie dziękuj, ale spróbuj tej prawdy nie zapomnieć.


Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161





środa, 19 stycznia 2022

MERKURY W RETROGRADACJI - czyli sprawdzian Agaty

 


„Trzy kroki do przodu, dwa w tył” wielu ludzi przeżywających żałobę, w ten sposób określa swoją drogę, po stracie.

Bardzo trafne określenie, z którym zgadzam się od dawna. Ktoś porównał te kroki do tańca. Zachwyciło mnie wówczas, to porównanie. W mojej głowie ring, na którym toczyłam walki z Hydrą, zamienił się w taneczny parkiet. Tak było łatwiej. Wielogodzinne treningi, czyniły nasz wspólny taniec coraz bardziej harmonijnym. Nastał spokój, przy akompaniamencie uważności i jak mi się wydawało, coraz większej akceptacji i zrozumienia. Przez chwilę myślałam nawet, że to już tak będzie. 

Taka jesteś „ZEN AGATA”.....

Zrozumiałaś, wiesz, przepracowałaś, możesz się podzielić....

Żartujesz?

Sprawdzam!

Po raz kolejny, powiedziało życie i....

Wdałam się, w za daleko posuniętą polemikę, czując od samego początku, że walka jest nierówna.

Wiedziałam, do czego doprowadzi ta rozmowa i nie wycofałam się w porę. Górę wzięły emocje               i usłyszałam coś, co nietrudno było przewidzieć. Ktoś bił na oślep, bez zastanowienia, tylko po to, żeby zabolało.

Dlaczego, w porę, nie zobaczyłam w tym krzyku rozpaczy?

Dlaczego, nie przekierowałam, swoim zwyczajem rozmowy w inną stronę?

Dlaczego, pozwoliłam na przekroczenie własnych granic?

Dlaczego ktoś mógł, skutecznie, złym, niesprawiedliwym i bezmyślnym słowem przewrócić mnie na ziemie?

Poczucie krzywdy, złość pomieszana z poczuciem winy i ciemno.

Wyszłam z tego poobijana okrutnie.

Pierwszy raz, od bardzo dawna, to ja potrzebowałam wsparcia, takiego prostego „przytulenia” przez ludzi, którzy zrozumieją.

Starym zwyczajem, wracam na murek, emocje opadają powoli a umysł odzyskuje jasność widzenia i właściwej oceny sytuacji.

Pierwsza myśl: to była bardzo nieszczęśliwa kobieta.

Sama najbardziej, bałam się tego, że jeżeli nie uda mi się ułożyć straty w sobie, to zgorzknieję i zwyczajnie zrobię się wredna. Znam ten mechanizm, od drobnych złośliwości i wiecznego niezadowolenia, zasłoniętego skutecznie płaszczykiem żałoby, do zatruwania życia sobie i innym. Wszystko to, w myśl zasady: „ja cierpię, to niech wszyscy cierpią razem ze mną”. Zabrakło mi uważności i empatii, żeby zobaczyć nieszczęście schowane pod skorupą agresji.

Druga refleksja: dlaczego potrzebowałam potwierdzenia własnej wartości na zewnątrz?

Dlaczego nie uporałam się z tym sama i potrzebowałam wsparcia od innych ludzi?

Czego we mnie zabrakło, w tej sytuacji?

W którym miejscu, był zapalnik całej tej sytuacji?

„Nie kochałaś dziecka”?

„Idź się bawić”?

„Nie wierzysz w Boga dlatego chciałaś się zabić”?

„Prawdziwe osierocone matki nigdy nie pogodzą się ze śmiercią dziecka. Cierpią do końca życia” „Z tego się nie wychodzi”?

To bardzo trudne pytania,  dużo, sprzecznych ze sobą myśli, przelatuje przez moją głowę.

Może ktoś patrząc z boku widzi to lepiej?

Podzielcie się proszę.

Czy warto mówić otwarcie to co się myśli i czuje przeżywając stratę, bez względu na to, jak zostanie to odebrane?

A może lepiej tkwić, w swojej „bezpiecznej bańce” w spokoju, będąc otoczonym tylko przychylnymi, podobnie myślącymi ludźmi?

Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161





piątek, 14 stycznia 2022

WEŹ PIGUŁKĘ! - czyli o "za dużym świecie"

 


Za dużo!

Sztucznego światła,

sztucznego powietrza,

sztucznego jedzenia,

nierealnej "rzeczywistości".

Za dużo bodźców wywołujących emocje.

Wszystko to, w szaleńczym tempie, bo trzeba nadążać.

Jeszcze nie widziałeś?

Jeszcze nie słyszałeś?

Jeszcze sobie nie kupiłeś, nie zrobiłeś, nie byłeś?

Zasypiasz wpatrzony w ekran, otwierasz oczy i:  „Dzień dobry to ja Twój samrtfon, miłego dnia...."

Coraz częściej żyjemy „tam”, logując się skutecznie w wirtualnym świecie. Muzyka z sieci, sztuka z sieci, praca w sieci, zakupy w sieci i.... relacje w sieci.

Rozdwojenie jaźni i pralka wirująca wszystko to co dobre, z tym co destrukcyjne.

Za dużo ważę? - Wezmę pigułkę

Za mało ważę? – Wezmę pigułkę

Nie mogę spać? - Wezmę pigułkę

Jestem smutny? - Wezmę pigułkę

Nie mogę się skupić? - Wezmę pigułkę

Nie mogę niczego stworzyć? - Wezmę pigułkę

Nie umiem dalej żyć? - Nie ma pigułki.....

Nie ma pigułki? - Nie ma pigułki

A gdyby tak, spróbować „przywrócić ustawienia fabryczne” i zalogować się do siebie?

Wdech – wydech, spojrzenie w niebo, nie przez ekran telefonu, słuchanie ciszy....

Ja wiem, że to działa, paradoksalnie, w pakiecie z żałobą dostałam od losu takie „zatrzymanie dla siebie” przewartościowanie i włączenie myślenia. Przywrócenie właściwego porządku w głowie. Od Buddystów nauczyłam się medytacji a dzisiaj, Judaizm uczy mnie odpoczynku. Zainspirowana celebrowaniem, cotygodniowego szabasu przez religijnych Żydów, postanowiłam spróbować, w ten właśnie sposób „ładować swoje baterie”. Dlatego od dzisiaj, w każdy piątek od zmierzchu, przez dobę nie będę „dostępna” w żaden inny sposób, poza realnym. Wyłączę wszystkie urządzenia i... mam nadzieję pożyć sobie przez dobę :-)

O efektach tego ratującego „normalność” eksperymentu, opowiem, a wszystkich, którzy bardzo potrzebują kontaktu ze mną, akurat w te dni, bardzo proszę o zrozumienie.

Żeby móc coś dać od siebie światu, trzeba najpierw mieć to w sobie, dlatego w ten sposób zadbam o naładowanie baterii.

Ktoś wczoraj powiedział do mnie zdanie, którego szukałam od dwóch lat: „Przytul do siebie życie” i to właśnie zamierzam zrobić.

A Wy skąd czerpiecie spokój i energię?

Zapraszam do rozmowy na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161






niedziela, 9 stycznia 2022

MOŻNA SIĘ SCHOWAĆ ZA ŻAŁOBĄ - refleksje nad obrazami Zdzisława Beksińskiego

Nie odnajduję się w świecie.

Codziennie podejmuję próbę, powrotu do życia i coraz bardziej, jestem przekonana o tym, że mojego świata już nie ma a do tego, który jest, ja zupełnie już nie pasuję.

Coraz częściej, odnoszę wrażenie, że przekroczenie progu żałoby, może okazać się trudniejsze, niż pozostawanie w niewoli traumy.

Co widzisz na tym obrazie?


                                                                                  

Ja zobaczyłam siebie, z czułością wyniesioną w wigilijny wieczór, z domu, który nawiedziła śmierć.      Z domu, w którym wydarzyło się coś nieodwracalnego, coś czego, na pierwszy rzut oka, unieść się nie da. Ile razy, na samą myśl o tym, że coś złego, może spotkać nasze dziecko, pomyśleliśmy, że tego byśmy nie przeżyli?

A jednak żyjemy nadal.

Pierwszy raz ujrzałam  żałobę, jako coś dobrego.

Do tej pory, była brzydka, odrażająca, panicznie się jej bałam, walczyłam z nią do upadłego.

To ją winiłam, za zupełne spustoszenie swojego życia, za łzy, za brak oddechu i chęci do życia, za ból, który nie pozwalał zasnąć i brak siły do tego, żeby wstać. Za niemożność pozbycia się natarczywych myśli, za szukanie winnych i codzienne rozbieranie na czynniki pierwsze, każdej sekundy wspólnego życia, żeby dostrzec, co poszło nie tak?

Balansowanie na granicy obłędu i wyczerpania fizycznego, tym była dla mnie żałoba, którą nazwałam Panią Hydrą.

Dwa lata od śmierci Oli, trafiam na ten obraz w galerii i płaczę przed nim jak dziecko.

Od dawna, nie wierzę w przypadki, sądzę że to był właśnie ten czas, w którym byłam już gotowa, na przyjęcie zupełnie innej perspektywy.

Zobaczyłam koniec czyjegoś świata i żałobę, która najdelikatniej jak to możliwe, wynosi z piekła człowieka, po to, żeby go ocalić.

Od dnia, w którym stałam w tej galerii, minął ponad miesiąc a ja wiele godzin spędziłam, siedząc na murku.

Zdałam sobie sprawę, że wszystko to, z czym przyszło mi się zmierzyć od śmierci Oli, było bardzo trudne, ale służyło temu, żeby mnie ocalić. Nie ma innej drogi na zaakceptowanie śmierci własnego dziecka, niż przeżycie żałoby. To ona zmusza nas do wypłakania, wykrzyczenia, wymodlenia i przemyślenia. To ona zatrzymuje nasze rozpędzone życie i przywraca właściwy porządek rzeczy w głowie. To ona pokazuje nam to, jacy jesteśmy, gdy zdejmiemy wszystkie maski i przestaniemy odgrywać, jakiekolwiek życiowe role. To ona decyduje o tym, czy już jesteśmy gotowi, na dalszą samodzielną drogę,

Mnie wypuściła, ze swoich dłoni i odeszła, Dzisiaj czuję się tak, jak na tym obrazie.


To nie jest świat, który zostawiłam, ten nowy, zupełnie nieznany, budzi mój niepokój.

A może jednak w tych troskliwych dłoniach było bezpieczniej?

Może łatwiej jest schować się za żałobą, niż budować wszystko od początku?

Szukałam trzeciego obrazu, który dopełniłby tę historię i podpowiedział mi: „Co dalej?”

Niestety, życie takie nie jest, strumień i tak popłynie sam, ani szybciej, ani wolniej, w sobie tylko wiadomym kierunku.

Znalazłam te dwa



Co z tego zrozumiałam?

Mogę spróbować zrobić wszystko, żeby odlecieć z tego fotela, albo...

To znowu jest wybór.

Odwracając się przodem do życia mam szansę jak ten ptak, gdy tego nie zrobię umrę jak ta postać na drugim obrazie, przytulona do urny, w której z czasem zmieszają się prochy kolejnych osób.

Z pozoru, to bardzo prosty wybór, tylko, że ja nie potrafię latać....

Czy zdążę się jeszcze nauczyć?

Czy znajdę inny, lepszy świat, niż ten który mnie otacza?

Zwyczajnie, bardzo się boję i zaczynam rozumieć ludzi, którzy nie chcą opuścić żałoby. Ona po pewnym czasie, robi się bardzo bezpieczną zasłoną, przed tym co niepewne, neznane i trudne.


Czy potrafisz wstać z tego fotela?

W którym kierunku pójdziesz?

Zapraszam do rozmowy https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Wszystkie zaprezentowane zdjęcia, przedstawiają obrazy Zdzisława Beksińskiego