niedziela, 20 listopada 2022

CZY TO ZNOWU HYDRA?

 


To jest trudniejsze, niż myślałam.

Tego nie da się ani przewidzieć, ani ułożyć „do końca” i „na pewno”. Żyję, cieszę się, marzę, uczę się budować zupełnie nowe relacje, zdarza się, że na czymś mi zależy.

Na co dzień, nic nie zwiastuje czającej się za rogiem Hydry, a jednak....
Podstępnie bez ostrzeżeń, tym razem powoli i po cichu. Z dnia na dzień listopad zaczyna dzielić świat na dwie nierówne części. Jest czarne i białe, jasne i ciemne, jest zimne i ciepłe, jest złe i.... przestaję widzieć dobre.

Nie ma przestrzeni na nic innego. Sensu nie widzę, siły nie mam, nie chce mi się.
A jeszcze kilka dni temu taka byłam mocarna. „Agata strach to stan umysłu, dasz radę” Uwierzyłam samej sobie i poszłam sprawdzić. Nie chciałam do końca życia omijać, musiałam się z tym zmierzyć. Stanęłam na tej samej ulicy, pod tą samą bramą i już wiedziałam, że odpaliło. Tym razem zupełnie inaczej bez łez i żalu, bez panicznego lęku coś stara się zgasić moje wewnętrzne światło. Codziennie narasta klimat tamtych dni. Listopad jest mokry, oblepia mgłą, w Krakowie śmierdzi spalinami. Młode dziewczęta noszą takie same żałosne czapki i trzęsą się z zimna na przystankach. Sinymi z zimna drobnymi dłońmi zapalają papierosy. A ja gapię się na nie, jakbym chciała odczarować rzeczywistość. Niedawno „taka sama mama” wskazując na splot słoneczny, powiedziała, że wie, gdzie boli dusza. Mnie boli w głowie, pulsuje w skroniach i wyłącza racjonalne myślenie. Kategorycznie domaga się uwagi, zmusza do tego, żeby znowu usiąść na murku i..... Czy mam zacząć wszystko od początku? Chyba jednak nie, tak dużo już się nauczyłam, wiele wiem i przede wszystkim wcale się nie boję. Brak strachu o cokolwiek jest czymś, co trudno opisać. Analizuję to wszystko, co ogromną falą spada na mnie w ostatnich dniach i już nie chcę walczyć. Wierzę w to, że po raz kolejny znajdę sposób, żeby uczciwie przyjąć to, co przyszło. Chcę zrozumieć co teraz czuję, chcę poznać tę swoją część i dołożyć kolejne ziarenko do całej prawdy o sobie. Może za dużo we mnie pewności siebie, ale ja ciągle na dnie pod popiołem mam tę iskierkę, która chce żyć i mocno wierzy w to, że coś jeszcze jest za tym zakrętem. Może ktoś wie, jak skutecznie dmucha się w ten maleńki płomień, żeby nie zgasł zupełnie?


Zapraszam do rozmowy grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.