To jest trudniejsze, niż myślałam.
Tego nie da się ani przewidzieć, ani ułożyć „do końca” i „na pewno”. Żyję, cieszę się, marzę, uczę się budować zupełnie nowe relacje, zdarza się, że na czymś mi zależy.
Na
co dzień, nic nie zwiastuje czającej się za rogiem Hydry, a
jednak....
Podstępnie
bez ostrzeżeń, tym razem powoli i po cichu. Z dnia na dzień
listopad zaczyna dzielić świat na dwie nierówne części. Jest
czarne i białe, jasne i ciemne, jest zimne i ciepłe, jest złe
i.... przestaję widzieć dobre.
Nie
ma przestrzeni na nic innego. Sensu nie widzę, siły nie mam, nie
chce mi się.
A
jeszcze kilka dni temu taka byłam mocarna. „Agata strach to stan
umysłu, dasz radę” Uwierzyłam samej sobie i poszłam sprawdzić.
Nie chciałam do końca życia omijać, musiałam się z tym
zmierzyć. Stanęłam na tej samej ulicy, pod tą samą bramą i już
wiedziałam, że odpaliło. Tym razem zupełnie inaczej bez łez i
żalu, bez panicznego lęku coś stara się zgasić moje wewnętrzne
światło. Codziennie narasta klimat tamtych dni. Listopad jest
mokry, oblepia mgłą, w Krakowie śmierdzi spalinami. Młode
dziewczęta noszą takie same żałosne czapki i trzęsą się z
zimna na przystankach. Sinymi z zimna drobnymi dłońmi zapalają
papierosy. A ja gapię się na nie, jakbym chciała odczarować
rzeczywistość. Niedawno „taka sama mama” wskazując na splot
słoneczny, powiedziała, że wie, gdzie boli dusza. Mnie boli w
głowie, pulsuje w skroniach i wyłącza racjonalne myślenie.
Kategorycznie domaga się uwagi, zmusza do tego, żeby znowu usiąść
na murku i..... Czy mam zacząć wszystko od początku? Chyba jednak
nie, tak dużo już się nauczyłam, wiele wiem i przede wszystkim
wcale się nie boję. Brak strachu o cokolwiek jest czymś, co trudno
opisać. Analizuję to wszystko, co ogromną falą spada na mnie w
ostatnich dniach i już nie chcę walczyć. Wierzę w to, że po
raz kolejny znajdę sposób, żeby uczciwie przyjąć to, co
przyszło. Chcę zrozumieć co teraz czuję, chcę poznać tę swoją
część i dołożyć kolejne ziarenko do całej prawdy o sobie.
Może za dużo we mnie pewności siebie, ale ja ciągle na dnie pod
popiołem mam tę iskierkę, która chce żyć i mocno wierzy w to,
że coś jeszcze jest za tym zakrętem. Może ktoś wie, jak
skutecznie dmucha się w ten maleńki płomień, żeby nie zgasł
zupełnie?
Zapraszam
do rozmowy grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.