środa, 24 maja 2023

DZIEŃ MATKI ZA ZAKRĘTEM - czyli 10.082.940 minuty macierzyństwa

 


10.082.940 minut macierzyństwa
Dokładnie tyle byłam ziemską, zwyczajną mamą wyjątkowej Oli.
Tak samo „wyjątkowej” jak każde dziecko dla innej zwyczajnej ziemskiej mamy.
Takiej co to wiesz?
Pierze skarpetki, gotuje zupę i sprawdza słupki.
Opowiada bajki na dobranoc i pilnuje, żeby nie zgasło światło i jeszcze żeby w nocy kołdra z łóżka nie spadła.
Dmucha na rozbite kolano, wyciera zasmarkany nos i boleje nad wredotą Kaśki z III b.
Pokazuje Wawel i obrazy w kościołach.
Tłumaczy świat i kupuje różowe baletki.
Kocha zwyczajnie, bo tak ją nauczono i zwyczajnie nie potrafi:
zaplatać francuskich warkoczy
odpuścić własnych oczekiwań i ambicji
nie przejmować się tym, co powiedzą inni
śmiać się do rana
tańczyć boso i nie patrzeć pod nogi
zachwycać się rosą na trawie i spać pod gołym niebem.
Taka zwyczajna matka ogarniająca codzienną życiową prozę.
Mleko do lodówki, chleb na stole i ciasto na niedzielę.
Prosty świat, proste zasady i prosty scenariusz na życie.
Pytanie tylko, czyj to był scenariusz?
Po 10.082.940 minutach ktoś podarł kartki, które trzymałam w ręce.
Nic nie wiem, nie rozumiem, nie potrafię.
Nie wiem, kim jestem!
Cisza
Ciemność
Zmiana scenografii
Po kolejnych 1 838 820 minutach na scenie stoi człowiek, kobieta ...ciągle mama Oli
Dzisiaj nadal nie potrafi zaplatać francuskich warkoczy....
Nie piecze ciasta na niedzielę, już nawet nie ma piekarnika,
nie tłumaczy już świata, którego sama nie rozumie,
samotnie przeżywa obrazy,
na Wawel już nigdy więcej nie poszła,
ale:
kocha, chodzić boso po trawie,
potyka się o krawędzie chodnika, ciągle patrząc w niebo,
tańczy,
krzyczy do gwiazd, paląc papierosa.
Śpiewa i zupełnie nie dba o to, co powiedzą inni.
A scenariusz?
Nie ma żadnego scenariusza, oczekiwań i ambicji.
Przyjmuje z wdzięcznością, a przez trudne przebiega truchtem, nie przysiadając.
Niczego się nie boi, o nic nie zabiega, codziennie wstając z ciekawością tego: „Co będzie za tą górką?”
26 maja 2023 minie dokładnie trzy i pół roku nauki bycia mamą Oli „w niebie”.
To macierzyństwo jest trudne, inne, niezrozumiałe, ale takie właśnie jest.
To jest moje macierzyństwo i takim go przyjmuję.
Już nie ma we mnie buntu i niezgody na to, co przyniósł los.
Nie szukam winnych, nie wmawiam sobie przekleństwa ani kary za grzechy przodków, nie złorzeczę.
Przyjmuję, skupiając uwagę na tym, jak bardzo bycie mamą odmieniło moje życie, jak bardzo ukształtowało moje postrzeganie świata, ile dało i nadal daje powodów do wdzięczności.
Ola zmarła 26 dnia miesiąca, tym samym łącząc moje „świętowanie” Dnia Matki w bardzo symboliczny sposób.
Nie ma znaczenia kto komu i gdzie zaniesie w ten dzień kwiaty, nie ma znaczenia czy kupię kolejną bajaderkę, nie ma znaczenia czy zapalę znicz, czy kadzidło. Ważne jest jedno, jestem mamą Oli i to się nie zmieniło, a ona żyje we mnie, obok mnie i ze mną mimo tego, że moje życie spokojnie już płynie dalej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.