Nasza reakcja to jak odpowiem, jest na poziomie wyboru. Czasami bardzo trudnego, wymagającego znacznie więcej, niż początkowo wydaje nam się do udźwignięcia, ale od tych słów wypowiedzianych do samego siebie, zaczyna się dalsza droga.
To one determinują jej kierunek.
Początkowo, być może nawet nie uświadomione, jednak stanowią o tym, co najważniejsze.
Pamiętam swoje rozsypane na samym dnie szczątki człowieka i pierwszą myśl „umrę od tej rozpaczy”. Niewiele pamiętam z miesiąca swojego życia od pogrzebu Oli, ale pamiętam dzień, w którym wiedziałam już, że nie potrafię odejść za Nią, a żyć w takim stanie nadal nie dam rady. Nie miałam siły wstać z łóżka, nie miałam siły się ubrać, ale najbardziej na świecie chciałam, żeby przestało boleć tak bardzo. Pamiętam, jak sama do siebie mówiłam, że wstanę i nie dałam rady, więc próbowałam usiąść, albo przynajmniej patrzeć świadomie na niebo za oknem. Po paru dniach dotarł do mnie zapach mydła pod prysznicem, nigdy tego nie zapomnę, bo to on uzmysłowił mi, że czuję już coś innego. Czuję zapach, więc żyję, czuję ciepło kubka z herbatą i to przynosi ulgę i tak krok po kroku. Trafiam w tym czasie na mamę taką jak ja, która w pandemii przyjechała do Krakowa, w poszukiwaniu swojego sposobu na wyjście z piekła żałoby. Cała była energią „Ja chcę z tego wyjść” i konsekwentnie cały czas dopowiadała ciąg dalszy do swojego „Ja chcę” To otwarło we mnie zupełnie nową przestrzeń, bo przecież razem z kimś, kto rozumie jest łatwiej. Od tego dnia minęło bardzo dużo czasu, dużo się wydarzyło, jestem już w zupełnie innym miejscu, ale za każdym razem „łapię” to swoje: ja chcę! I robię wszystko, żeby ten wybór urzeczywistnić. Po co o tym piszę? Zdałam sobie sprawę, że mam nieznośną tendencję do postrzegania świata przez własny pryzmat. Skoro ja chcę przeżyć żałobę, skoro dopuszczam myśl o tym, że kiedyś uwolnię się od traumy i pozwolę sobie na zwyczajne ludzkie szczęście, skoro chcę tańczyć, śmiać się i kochać, to z całą pewnością wszyscy też tego chcą. Chciałabym krzyczeć: chodźcie, spróbujmy, zróbmy, to się uda, wcale nie boli tak bardzo, uwierzcie mi! A przecież nie można za nikogo dopowiedzieć reszty zdania do jego jedynego, najprawdziwszego i najpiękniejszego „Ja chcę”.
A można chcieć przeżywać i cierpieć i można chcieć schować się za żałobą i można założyć z góry wszystko a później konsekwentnie dostosować życie do postawionej tezy. Można nie uciekać od bólu, tylko go sobie zadawać. Można drapać rany i widzieć w tym dowód na miłość. Takie jest prawo wyboru, a ja nie mam prawa ani do oceny, ani do udzielania rad. Idę tylko własną ścieżką i nawet jeżeli idziemy razem, to Twoje buty mogą być inne. Ważne w tym wszystkim jest jedynie to, żeby dopowiadać swoje zdanie ze świadomością, że nic nie jest stałe i że dzisiejsze przekonanie o niezmienności swoich postanowień, też nie zawsze bęzie takie samo.
A ty czego chcesz? Jak brzmi twoja końcówka tego zdania?
Zapraszam do rozmowy grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.