czwartek, 16 maja 2024

Feniks z popiołów trumny...

 



Wróciłaś Feniksem
Na „spalonej” Twojej trumnie odrodziłam Feniksa.

Cztery i pół roku płonęła i dopalała się we mnie trumna wytatuowana na Twoim lewym przedramieniu a wraz z nią ta prawdziwa, która zniknęła w krematoryjnym piecu. Długie miesiące, dni, tygodnie w tych popiołach rodziło się nowe. Rodziło dosłownie i w przenośni, rodziło w bólach, żalu, gniewie, ale też w największej nadziei, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam.
Zaraz po pogrzebie bardzo chciałam zatrzymać tę cząstkę Ciebie, zawłaszczyć, przenieść, ochronić. Bardzo chciałam, żeby ten Twój szokujący świat symbol, w identyczny sposób pojawił się na moim lewym przedramieniu. Niczym wykrzyknik na moim ciele: „Tak to ja jestem mamą Oli... Tej Oli!”
Prosiłam, żeby z tej samej kalki, ta sama osoba wytatuowała Twoją trumnę na mojej lewej ręce.
Wtedy ona nie była na to gotowa. Dla przyjaciela takie przeżycie było za duże. Bolało, obciążało za bardzo. Później zaproponowała mi tę kalkę, żeby wytatuował ktoś inny, ale wtedy ja nie miałam do tego przekonania. Myśl o tym tatuażu zaczęła we mnie przygasać. Skupiona na walce z Hydrą a później na jej rozumieniu, na ciężkiej pracy nad sobą, na leczeniu poobijanych kolan i coraz lepszej umiejętności wstawania z ziemi. Rodziłam się nowa, inna, coraz bardziej Agata nie tylko mama Oli. Z tego „nie tylko” jestem dzisiaj w zupełnie innym miejscu, a splot ostatnich wydarzeń w moim życiu uzmysłowił mi jaką drogę zostawiłam za sobą, jak bardzo mnie to zmieniło i przede wszystkim jak bardzo odarło ze strachu przed czymkolwiek. Odkryłam i uznałam cień wilka w sobie, demona, który potrafi ochronić granice, które ktoś w sposób niedopuszczalny próbuje przekroczyć. Potężna siła we mnie i dla mnie dająca poczucie bezpieczeństwa, którego całe życie szukałam na zewnątrz.
W trakcie tego procesu doszłam do miejsca, w którym uznaję, że ta trumna nie była dla mnie. Nie miałam prawa do tego symbolu, była Twoja i z Tobą spłonęła.
Gdy popiół Twojej trumny, moich marzeń i planów, mojego świata przed Twoim odejściem dogasał, w jego cieple odradzało się moje zaufanie do życia, moja wiara, moje marzenia i nieśmiałe moje „jutro”. Mój zachwyt majem, zapachem, smakiem, kolorem. Dziecięca infantylność, na którą nigdy nie było przestrzeni i pióra symbolizujące wolność. Wolność „od” i wolność „do” darowana przez los i przyjęta z wdzięcznością.
Na moim lewym przedramieniu na kilka dni przed czwartą rocznicą powstania bloga, który pomógł mi przeżyć koniec świata, wylądował Feniks. Odrodził się, odradzając mnie i stał się moim symbolem. Opowiada  historię życia, w którym zawsze będziesz najważniejszą częścią, ale która  nie skończyła się w dniu Twojej śmierci. Ona pisze się dalej z ogromną nadzieją na przyszłość aż do dnia, w którym w kolejnym krematoryjnym piecu ktoś odpali ogień, paląc moje ciało, moją historię razem z Twoją trumną i moim Feniksem.


Czy Twój tatuaż coś symbolizuje?

Zapraszam do rozmowy, grupa na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.