poniedziałek, 14 września 2020

PROSZĘ, NIE WKŁADAJ MNIE DO SZUFLADKI

 


Nie jestem wyprodukowana w fabryce gwoździ!

Po raz kolejny, po przeczytaniu krótkiej informacji, włączył się we mnie buntownik.

„Piszę pracę magisterska na temat żałoby..... szukam informacji......” 

Nic nie wiem o autorce ogłoszenia i daleka jestem od oceny. Być może, dziewczyna sama doświadczyła straty, niemniej jednak, nie mogę oprzeć się refleksji.

Przysiadając na murku, zastanawiam się, ile warta jest taka wiedza?

Czy w temacie żałoby możemy kiedykolwiek coś uogólnić, oprzeć na statystycznej analizie? Czy taka analiza, może być podstawą do wyciągnięcia wniosków?

Jakie to miałyby być wnioski?

Kolejne opracowanie z ilu etapów składa się żałoba?

Opis, kiedy żałoba będzie patologiczna?

Już o tym pisałam, ale temat wraca sam.

Szukając sposobu na uporanie się z traumą, biorę pod uwagę wszystkie możliwe rozwiązania. Czytam, słucham, rozmawiam i dzisiaj wiem, że każdy swoje życie „przeżywa” sam. Nie ma dwóch jednakowych strumieni życia.

Dlaczego, za wszelką cenę chcielibyśmy uporządkować żałobę?

Trzy etapy, pięć etapów, dziewięć etapów....

Po co?

Ma trwać rok, dwa, dziesięć?

Dlaczego?

Minęło już tyle czasu, musisz się ogarnąć, trzeba żyć dalej!

Serio?

Każdy z nas, szuka własnego sposobu, jednemu pomaga rozmowa, innemu modlitwa, praca, zmiana otoczenia, jeszcze innemu tabletki. Jedni potrzebują ludzi, inni samotności. Nie można tego uogólnić. Znam mamy, których dzieci, będąc w tym samym wieku co Ola, zmarły w tym samym dniu, czy to oznacza, że my dzisiaj czujemy to samo?

Doświadczamy żałoby przez tyle samo dni i co?

Jesteśmy wszystkie w trzecim, czy w piątym etapie żałoby?

Czy statystycznie coś z tego wynika? …............

Nic nie wynika!

Jesteśmy różne, każda jest w innym miejscu, wspieramy się, rozumiemy, trafiłyśmy na siebie w życiu i przeżywamy razem, ale każda swoją żałobę i każda na swój sposób.

Statystycznie rzecz biorąc to.... można sobie głęboko schować taką statystykę.

Gdybym, do tego  założyła jeszcze, że autorka traumy nie doświadczyła, to jak mam jej wytłumaczyć jak to boli?

Jak to jest?

Przecież ja tego też, przez 50 lat nie wiedziałam . Nie wiedziałam, nie dlatego, że o tym nie czytałam, albo nie słyszałam, tylko dlatego, że tego nie przeżyłam. I nie ma innej drogi poznania.

Z drugiej strony, wiem że są osoby, które potrzebują takiej pomocy, a psycholog czy terapeuta musi mieć źródło swojej wiedzy, żeby spróbować tej pomocy udzielić.

Wiem, że trzeba zbierać takie informacje, jakoś je systematyzować a wnioski stosować w praktyce.

Mam ogromny dylemat im dłużej siedzę na murku i o tym myślę.

Czy może skutecznie pomóc ktoś, kto swoją wiedzę, na tak trudny temat, opiera tylko na „mędrca szkiełku i oku”?


Bardzo was proszę o podzielenie się opinią na ten temat.

https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.