piątek, 11 września 2020

WARCIUTKO

 


Tyle po nas - ile o nas pamiętają.

Tak długo po śmierci, będziemy żyć tu na ziemi, jak długo, ktoś będzie o nas pamiętał.

Przysiadając na murku wspominam wczesne dzieciństwo.

Wakacje na wsi.

Warciutko, warciutko, Właduś warciutko!

Lecimy, kosimy, zbieramy, zwozimy!

Tymi słowami, rezolutna góralska prababcia poganiała swojego małżonka.

Właduś, stary góral – gawędziarz, daleki od dobrowolnego biegania truchtem wokół gospodarstwa, najczęściej słowa małżonki kwitował krótkim: „Poleku ze Karolciu! Poleku”

Moi pradziadkowie - takich ich zapamiętałam.

Proste, zapracowane wiejskie życie, jasne zasady i tradycja, tradycja, tradycja...

W strojach, obrzędach, w wierze i w codziennym życiu.
Stodoła, sąsiek, stajnia, obora, kuźnia......

Wóz drabiniasty, sanie na zimę, młynek do zboża.......

Pełna spiżarnia, rosół i drożdżowe ciasto na niedzielę......

Żywa choinka, biały obrus, opłatek, śnieg po kolana.

Dni powszednie i niedziele, praca i święto.

I tak od pokoleń.

Takiego świata w moim życiu nie ma już od dawna. Takiego świata, moja córka nawet nie widziała. A ja przywołuję w pamięci te czasy, z coraz większą tęsknotą.

Za kim?

Za czym?

Pewnie, za beztroską dzieciństwa, za spokojem, za radością.

Wspominając pradziadków nachodzi mnie refleksja.

Przez większość swojego życia, byłam jak prababcia Karololina - „warciutko, warciutko, warciutko”

W wiecznej pogoni, ślepym pędzie, żeby „utrzymać”, za wszelką cenę, ten biały obrus na stole. Przecież nie można inaczej.

Agata bój się boga!

Do piekła pójdziesz jak tego obrusa na twoim stole nie będzie!

W chwili, gdy życie powiedziało:”Sprawdzam!” Ja mam...... biały obrus.......

Rozłożę go sobie na stole, taki bielutki, wykrochmalony i wyprasowany jak deska....

Usiądę przy tym stole i co?

I posiedzę sobie tak sama, aż usłyszę chichot z zaświatów: | A nie mówiliśmy Ci poleku ze? „Zwolnij Agata! To za czym biegniesz, nie jest warte żadnej twojej uwagi, życie ci ucieka...... Po co ci ten obrus?”

Dzisiaj już dokładnie wiem, jak nic nie jest wart.

Los obuchem przywrócił właściwy system wartości w mojej głowie, ja już zrozumiałam o co w życiu warto zabiegać. Tak samo, zapewne wiedział, czterdzieści pięć lat temu, mój pradziadek.

I co z tego?

Ano nic z tego, takiej wiedzy nie przyjmuje się a priori, do tego się dorasta przez całe życie.

Jedni szybciej, jedni wolniej. jeszcze inni nigdy.

„Dorastając” uczę się dziś uważności, a czym ona jest, jeśli nie „poleku ze” mojego pradziadka ?


Zapraszam do rozmowy o zmianie priorytetów. Czy tylko mnie system wartości przewrócił się do góry nogami?

https://www.facebook.com/groups/649537065904161

Góralska gwara może być niezrozumiała dla wszystkich, dlatego pozwolę sobie przetłumaczyć:

  • warciutko – szybciutko

  • poleku ze - wolniej













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.