Nie tak łatwo wygrać w szachy ze świętym Mikołajem.......
Kończąc poprzedni post na blogu, uznałam, że ostatni ruch na szachownicy należał do mnie.
Nie ma już niczego, co mógłby mi „ofiarować” poczciwy staruszek. Nie ma już sposobu, żeby mógł mnie obdarować.
Gdyby się głębiej zastanowić, to ja już nawet, nic od niego nie chcę.
Nie byłam grzeczna, bo gdybym była, to dostawałabym od życia prezenty a nie cięgi.
Ja myślę, że nie byłam grzeczna, ale ….
"Ciekawe co myśli Mikołaj?"
Dlaczego, akurat to pytanie Oli wróciło jak mantra?
Mój wczorajszy dzień, był bardzo trudny, tym razem nie z powodu żałoby. Żal i smutek zawsze powodują, że dłużej siedzę na murku, a tym razem pobiłam chyba swój rekord. Ja usiadłam, rozmyślając nad życiem, a obok....
Zaczęły dziać się cuda.
Z nieba, za pośrednictwem dobrych ludzi popłynęło w moją stronę tyle pozytywnej energii, tyle ciepła i dobroci, że nie dało się nie zwrócić uwagi w tę jaśniejszą stronę.
Przyjaciel Oli poszedł w góry i zapalił światełko na szczycie – mam mokre oczy
Kobieta, której nigdy nawet nie spotkałam w realnym świecie, poruszona tym że grób Oli został okradziony, własnoręcznie robi stroik i odwiedza na cmentarzu moje dziecko - znowu mokną mi oczy
Inna kobieta, przypomina sobie post o kubeczkach i z dobroci serca kupuje dwa, jeden dla mnie.... oj bardzo się te moje oczy „pocą”
Płaczę, ale nie z żalu, ten płacz wcale mnie nie boli, na sercu cieplej a w duszy jaśniej...
Bank rozbijają rozmowy w grupie na fb.
We wspomnieniach związanych z poczciwym staruszkiem, wszyscy oprócz bólu, gdzieś na dnie serca znajdujemy uśmiech i trochę siły. Ukoronowaniem tych rozmów jest prezent bardzo smutnej mamy dla swojej nieżyjącej córki. Sushi zrobione z taką intencją, że niech mnie ktoś teraz przekona, że Wikusi nie było przy degustacji tej potrawy. Niech mi ktoś powie i niech spróbuje tak to powiedzieć, żeby to było wiarygodne....... Nie ma szans. Ja to wiem, ja to czuję i tyle.
Na dodatek, na dnie serca kiełkuje mi nadzieja, o której opowiem już następnym razem.
A co dzisiaj dałabym Oli? Odpowiedź jest prosta WSZYSTKO!
A czego ona by chciała?
Skoro nie zabrała mnie ze sobą, to widocznie nie chce ode mnie wszystkiego.
To czego by chciała?
Będę nadal szukać sposobu na walkę z hydrą, a jak znajdę, to się tym podzielę ze światem.
Będę szukać i znajdę!
Przejdę tę drogę uczciwie, od początku do końca i będę o tym mówić, bo to przynosi ulgę innym, tak jak ich opowieści pomagają mnie.
Tego chciałaby Ola, bo taka była.
A tak bardziej prozaicznie, to ta refleksja jest na długość wypalanego papierosa....
Ja nie palę, nie miejcie mi za złe, ale są takie dni, w których wypalam jednego papierosa z moją córką.
I ugotowałam jej ulubioną zupę, krem z pomidorów z kawałkami pomidorów i chilli, posypany serem cheddar. Fajnie grzeje.
Jak widać moja gra w szachy ze świętym Mikołajem trwa nadal...
Dziękuję wam wszystkim za wszystko, za każdy wpis, za każdą nadzieję, za każdy najmniejszy uśmiech przez łzy, bardzo dziękuję
Opowiedzcie, co wy dalibyście dzisiaj?
Co dostaliście?
zapraszam do rozmowy w grupie na fb https://www.facebook.com/groups/649537065904161


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.