Dlaczego?
To najtrudniejsze pytanie, które zapewne pozostanie bez odpowiedzi....
„Dotykając” żałoby, spotykam na swojej drodze, inne osierocone mamy. Różnimy się wiarą, światopoglądem, warunkami życia. Każda, na swój sposób przeżywa tragedię, ale łączy nas jedno pytanie: „Dlaczego?”
Dlaczego tak się stało?
Czy musiało do tego dojść?
Dlaczego mnie to dotknęło?
Mądrzy, utalentowani, piękni, młodzi ludzie. Dzieciaki, wchodzące dopiero w życie, nadzieja i ogromna miłość rodziców. Oglądam ich zdjęcia, poznaję historie i coraz bardziej nie rozumiem.
Dlaczego jakaś siła odwraca naturalny porządek rzeczy? Komu to jest potrzebne? Komu, moje dziecko, potrzebne było bardziej niż mnie?
Najczęściej, oprócz żałoby, towarzyszy nam ogromne poczucie winy. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, przez pryzmat tego co już wiemy, szukamy tych wszystkich sposobów, które potencjalnie mogłyby zapobiec tragedii.
Gdybym wtedy....
Gdybym inaczej....
Można było.......
Może to kara dla mnie?
Myśli powracające jak bumerang, pogrążają coraz bardziej.
Z drugiej strony, czuję, że muszę znaleźć w sobie zgodę na to, że nie mamy wpływu na wszystko i nie jesteśmy wszechmogący.
Gdybyś wiedziała, wtedy, że Twoje dziecko ulegnie wypadkowi – to nie wypuściłabyś go z domu – ale nie wiedziałaś, bo nie mogłaś wiedzieć.
Gdybyś wiedziała, że inny rodzaj leczenia, terapii może być bardziej skuteczny, to byś go wybrała – ale wtedy nie wiedziałaś.
Gdybyś wiedziała, że trzeba zostać w domu w tym dniu – to byś została, ale nie mogłaś wtedy tego wiedzieć.
Szukanie sposobów na to, żeby minione wydarzenia, potoczyły się inaczej, z dzisiejszej perspektywy, opartej na wiedzy, którą mamy dzisiaj, jest bez sensu.
Przecież każda z nas, gdyby tylko mogła, to zrobiłaby wszystko, żeby dziecko nie umarło. Ale to nie my decydujemy o śmierci, ani o tym jaka ona będzie, ani kiedy nastąpi. Ta mała refleksja przyniosła mi spokój, który mam nadzieję pozwolił zrobić pierwszy mały krok na drodze, do akceptacji. A czy kiedyś zrozumiem, czy ktoś lub coś pozwoli mi to ostatecznie ułożyć w głowie? Dzisiaj myślę, że jeżeli tak ma być to tak się stanie, a jeżeli nie, to znaczy, że tak właśnie jest dobrze.
Jeżeli, ktoś mógłby mi pomóc ułożyć to w głowie, podzielić się swoją perspektywą, bo widzi to inaczej albo, może znalazł drogę prowadzącą do akceptacji, to jak zawsze, będę bardzo wdzięczna za podzielenie się tymi refleksjami.
Serdecznie zapraszam do rozmowy.
https://www.facebook.com/groups/649537065904161/?epa=SEARCH_BOX











