27 listopada 2020
Wstaję do życia, ostatnie dwie doby, były znacznie trudniejsze niż myślałam.
Na nic zdają się wszelkie zaklęcia przygotowujące do starcia z hydrą. Na nic treningi, wyciszenia, medytacje.....
Na nic ….
Wybiła godzina zero i w głowie „odpalił” się film sprzed roku, tym cięższy że z dopisanymi już wyobrażeniami na temat tamtych wydarzeń.
Bolało, bolało wcale nie mniej niż rok temu i nie będę nikomu wmawiała, że czas coś zmienia.... Nic nie zmienia rozdziera, pali, dusi i na powrót wrzuca na dno rozpaczy. Tak jest i nie ma co dopisywać żadnego ale... może.... a jednak......
Płaczesz, złorzeczysz, chcesz umrzeć i zasypiasz z wyczerpania na chwilę, a potem od nowa....
Po kilku godzinach snu, wstaję dzisiaj do życia, otwieram oczy, wszystko jeszcze mnie boli, ale żyję.
Biorę prysznic i znowu czuję ciepło i zapach mydła, słyszę spokojny szum wody.....To jest dobre uczucie, pozwala wstać.
Żyję......
„Stawiam się do życia” znacznie szybciej niż w zeszłym roku.
Hydra sponiewierała boleśnie, ale nie wygrała.
Dociera do mnie wszystko to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich godzin i wiem na pewno, że na tym ubitym polu, nie stałam wczoraj sama.
To dzięki wam, dzięki temu co zrobiliście dla mnie i dla Oli, ja dzisiaj wracam z tego starcia z tarczą.
Żałoba, przynajmniej w moim przypadku tak było, ma etap wycofania z życia społecznego. Wolimy samotność, ciszę i spokój, zaniedbujemy relacje, rezygnujemy ze spotkań a nawet rozmów. Wydaje nam się, że wszystko jest błahe, banalne, niewarte naszej uwagi. Liczy się tylko to, co my przeżywamy.
Dzisiaj myślę, że wejście na ten grunt na stałe, to nie jest dobra droga.
Jestem prawie pewna, że tylko wasza wczorajsza obecność zarówno ta realna jak i wirtualna, wasze szczere intencje, pamięć i dobro spowodowały, że dzisiaj to nie hydra jest zwycięzcą w tej bitwie.
To co wydarzało się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzi pomogło mi przeżyć.
Trudno za coś takiego powiedzieć zwyczajne „dziękuję”, ale co mogłabym powiedzieć innego?
Za każdy wasz wczorajszy gest, ciepłą myśl, światło, kadzidło, za to że grób Oli wieczorem płonął jak pochodnia a ciepło zniczy mogło ogrzać cały cmentarz, za każde wspomnienie i każdą uronioną łzę i za to że nie zostawiliście mnie samej, z głębi serca jestem wdzięczna i mam nadzieję, że oddam to wszystko innemu człowiekowi, którego hydra wyzwie na pojedynek.
Dziękuję że jesteście....









